sobota, 29 listopada 2014

Rozdział 11



Oczami Leny

Co ona tu robiła? Nie to, że coś, ale moja mama dość rzadko mnie odwiedzała. Kiedyś było lepiej, ale teraz. Trochę dziwna się zrobiła. Te jej pytania czy u mnie wszystko w porządku i tak dalej są dość męczące.
-No ładnie mnie witasz córeczko. Ja też się za tobą stęskniłam. – Powiedziała sarkastycznie.
-Przepraszam, ale nie spodziewałam się ciebie. Z tego, co mi mówił lekarz miałaś mieć operacje.
-Tak, ale pojawiły się pewne komplikacje. – Odpowiedział smutno.
-Dobra, wiem, o co chodzi. Ale może nie będziemy stać tu w drzwiach, tylko wejdziesz do środka, Justin jest.- Ta tylko pokiwała głową. Gestem ręki kazałam jej wejść, po czym zamknęłam drzwi. Gdy weszła zdziwiła się widząc piątkę chłopaków, którzy się kłócili.
-Mówiłam, że ma być cicho, z kim ja się zadaję. – W tym momencie chłopcy popatrzyli i w jednym momencie przywitali się z moją mamą.
-To jest moja mama, a wy robicie mi wstyd.
-Hej mamo. – Nagle powiedział Jus. – Co ty tu robisz?- Zapytał się
-Hej synku, chciałam się pożegnać się z Leną, bo jutro jadę na miesiąc do Polski.
-Aaa no tak zapomniałem, no to tak przy okazji pożegnaj się ze swoim ukochanym synkiem. – Podszedł do niej i przytulił się.
-No dobrze to ja już wam nie przeszkadzam, lecę. – Pożegnała się i wyszła.- Dość krótka ta wizyta. Jednak, co się po niej spodziewać.
-To może i ja już pójdę. Musze jeszcze odwiedzić Josha.- Aż wzdrygnęłam się na te imię. Jus nie powinien się z nim zadawać.
-Jus, proszę cię. Tylko nie do niego.- Westchnęłam.
-Lena, zrozum, że Josh wcale nie jest taki zły. To normalny chłopak taki jak czy ktoś inny.
-Dobra idź już do niego.- Wyszedł trzaskając drzwiami.
-Może dokończymy naszą zabawę w pytania? –Zaproponował Hazz
-Ok, teraz zadajecie pytania dopóki mi się nie będzie chciało. Pasuje wam?
-Tak. – Odezwał się loczek.- Inni pokiwali głowami, czyli im pasuje.
-Kolejność od najstarszego do najmłodszego. – Powiedziałam. Hazz się oburzył a Louis wyszczerzył. Co za dzieci.
-Przyszły zawód?- Lou
-Architekt wnętrz.
-Czemu przestałaś grać?- Zayn
-Powiedzmy, że sprawy rodzinne.
-Pokażesz nam swoje tatuaże?- Liam
-Na karku, na nadgarstku jednym, drugim i za uchem. –Wskazywałam każdy.
-Jak to się stało, że zostałaś modelką?- Niall
-Moja przyjaciółka chciała żebym poszła z nią na casting na modelkę. W czasie, gdy Katrine miała próbną sesje fotograf chciał mnie zobaczyć. Sesja się udała. Podpisałam umowę i tak jakoś do dziś.
-Z kim straciłaś swe dziewictwo?- Hazz
-Z Josh’em. Wtedy to był mój chłopak.
-Czy kiedykolwiek żałowałaś, że jesteś modelką?- Louis
-Nie, to wykształciło mój charakter.
-A jaki był wcześniejszy?- Loui
-Następne pytanie
-Czy jeszcze kiedyś zagrasz?- Zayn
-Może, musi to być wyjątkowe wydarzenie.
-Czy twoje tatuaże coś oznaczają? –Liam
-Tak.
-Czemu tak rzadko mówisz o swojej przeszłości? -Niall
-Nie chce by ktoś mi współczuł. To jest moje życie i moje błędy. Jeśli powiem to nie właściwiej osobie to ona może to użyć przeciwko mnie, a potem będzie mnie niszczyć. Nie po to przez tyle lat kształtował swój nowy charakter by teraz to zniszczyć.
-Czy żałujesz, że straciłaś z nim dziewictwo? -Hazz
-Tak.
-Jaki był twój charakter wcześniej? -Louis
-Na pewno byłam wrażliwa. Częściej okazywałam uczucia. I chyba byłam milsza. Mniej pyskowałam i tak dalej. Po prostu byłam miłą osobą.
-Od jak dawna nie grasz? -Zayn
- Od 12 lat.
-Co oznaczają tatuaże? -Liam
-Nutki, pomimo tego, że już nie gram muzyka jest dla mnie ważna. Never give up, nigdy się nie poddawaj. Cokolwiek by się nie stało. Forever Young, mimo tego, że mam już 19 lat, jestem wiecznie tą samą zwariowaną nastolatką co teraz, tylko, że już tego nie pokazuje. Nieskończoność oznacza wieczną miłość do mojego taty i siostry.
-Czemu nie wierzysz w miłość? – Niall
-Jak miałam jakieś 14 lat spotykałam się z Joshem. Wszystko było pięknie do czasu. On bardzo mnie skrzywdził. Teraz boje się zaufać jakiemuś chłopakowi.
-Czemu żałujesz, że z nim to zrobiłaś? -Hazz
-Josh mnie bardzo skrzywdził. Koniec pytań teraz oglądamy film.
-Ale ja miałem jeszcze pytania. – Powiedział smutny Hazz.
-Oj jak mi przykro. Wy włączcie film a ja idę po jakieś przekąski. – Poszłam do kuchni i wyciągnęłam wszystko co miałam. Wsypałam do misek i zaniosłam przed telewizor.
-Wiesz jak mnie zadowolić. – Niall od razu wziął miskę i chipsami i zaczął jeść.
-Ty kiedyś pękniesz od tego jedzenia. Ja ci to mówię. – Sama wzięłam miskę i zaczęłam jeść. A za chwilę Louis mi ją zabrał.
-Ejj to moje chipsy. Dawaj mi je. – Powiedziałam zła.
-Ty jesteś modelką i powinnaś dbać o swoją figurę. –No chyba jednak nie.
-Ja akurat z tym to nie mam problemu. Więc daj mi moje chipsy. – Zabrałam mu miskę i zaczęłam jeść.
-Wiesz, że wyglądasz na spokojną i miłą osobę a jesteś strasznie leniwa i do tego wredna. – Stwierdził Hazza.
-Hahaha zawsze wszystkie osoby tak twierdzą.
Film może i był fajny, ale w jednej chwili przypomniały mi się chwilę, gdy grałam na pianinie a Jen mnie słuchała. Wszystkie wspomnienia wróciły. Dokładnie dziś mija kolejna rocznica. 12 lat temu zginęła moja siostra i mój tata. Miałyśmy dobry kontakt chodź była dość duża różnica wieku. Ona była bardzo spokojną i śliczną dziewczyną a ja zawsze chciałam się do niej upodobnić.  Miała piękne długie kręcone włosy i śliczne zielone oczy. Nie umiem sobie wybaczyć, że to ona zamiast mnie pojechała do tego sklepu. Czułam jak zaraz wybuchnę płaczem, więc poszłam do łazienki by tam się uspokoić.
-Ja idę do łazienki. – Mam nadzieję, że zabrzmiało to naturalnie. Udałam się do najbliższej łazienki i już czułam jak łzy mi lecą. Tak strasznie mi jej brakowało. Tylko jej mogła wszystko powiedzieć chodź byłam mała. To ona namawiała mnie do grania, ona mi mówiła, że ślicznie gram chodź nie zawsze mi się udawało. Ona we mnie wierzyła. Siedziałam tu chyba dość długo, bo słyszałam, że ktoś puka do drzwi.
- Lena jesteś tam?  - To był chyba Lou.
- Tak, czemu pytasz? -  Spojrzałam w lustro i się przeraziłam. Wyglądałam okropnie. Cały makijaż mi się rozmazał.
-Bo siedzisz to 30 min jak dla mnie trochę długo.
- Już zaraz wychodzę. -  Stwierdziłam, że lepiej będzie jak zmyję makijaż. Niestety tu nie miałam kosmetyków, więc musiałam się obyć bez makijażu.
-Dobrze czekam. – Gdy wyszłam Lou na mnie czekał, chyba zauważył, że jestem bez makijażu, bo był trochę zdziwiony.
-Chodźmy już. – Kierowałam się w stronę salonu gdzie siedziała pozostała 4.
-Ile można siedzieć w tej łazience?  – Zapytał się Loczek. – Nie masz makijażu. – Wtedy wszyscy zaczęli się mi przeglądać.
- Tak wiem, dlatego nie patrzcie się na mnie.
-Nie, ty wyglądasz ślicznie. Jesteś taka samo śliczna z makijażem jak i bez. – Tak jasne pewnie mówi to tylko z litości.
- Tak jasne już wam wierzę. Ale skończmy o mnie oglądajmy film. - Chyba nikt nie zauważył, że płakałam lepiej dla mnie, mniej pytań, co się stało. Oglądaliśmy tak film jeden po drugim, gdy w końcu zauważyliśmy, że dochodzi północ.
-Dobra, my się trochę zasiedzieliśmy. Chłopaki ruszać dupy czas do domu. – Zayn zaczął wszystkich poganiać.
-Ale wy nawet nie myślcie, że ja was wypuszczę. Jest już późno ja mam 2 pokoje gościnne pomieścimy się. Ale niestety jeden będzie skazany na noc ze mną. – Mam nadzieje, że nie zabrzmiało to dziwnie.
- No nie wiem. Nie chcemy ci przeszkadzać. Pewnie chcesz wypocząć. – Powiedział Liam
- Ale ty mnie źle zrozumiałeś to było stwierdzenie a nie prośba.
- Ale na pewno? Nie chcemy ci przeszkadzać
- Spokojnie. Tylko, kto śpi ze mną? Może losowanie?  - Wypadło na Louisa. Liam i Niall spali w jednym pokoju a Zayn z Harrym w drugim.
-Lena, czemu płakałaś? Coś się stało? – Oho wpadłam. Będę szła w zaparte, że nie płakałam
-Louis ty chyba źle widziałeś. Ja płakałam?
-Leni ja ślepy nie jestem, wiem co widziałem. – Trudno chyba muszę mu powiedzieć.
-Widzisz to zdjęcie na szafce przy łóżku.
- Tak widzę, jakaś dziewczyna. Śliczna
- Ta dziewczyna to moja siostra Jen. Dzisiaj mija dokładnie 12 rocznica.– Mówiąc to płynęły mi łzy. Musiałam się do kogoś przytulić a w pobliżu był tylko Lou, więc to on został moją poduszką
-Przepraszam, nie wiedziałem. – Odwzajemnił uścisk i tak siedzieliśmy na łóżku, parę dobrych minut.
-Lou proszę nie mów o tym nikomu, nie chcę litości.
- Dobrze spokojnie. Nikomu nie powiem, to będzie nasza tajemnica.- Nie miałam nawet siły przebrać się w piżamę. Położyliśmy, Louis mnie przytulił. Było mi z nim tak dobrze, wiedziałam, że nikomu nie powie, Powieki same się zamykały. Usnęłam…
Gdy się obudziłam Louisa już nie było. Zauważyłam, że jestem w ubraniu i sobie przypomniałam wczorajszy dzień, to jak opowiadał jemu o mojej siostrze. Spojrzałam na zegarek był 11.24. Trochę sobie pospałam. Postanowiłam, że się ogarnę, wzięłam sobie ubrania i poszłam do łazienki. Weszłam pod prysznic. Poczułam na sobie krople wody, tego było mi trzeba. Umyłam włosy i nasmarowałam się żelem. Wszystko wytarłam i się ubrałam. Potem rozczesałam włosy i je wysuszyłam. Zrobiłam sobie koka, ubrałam się i zeszłam na dół. Tam czekała na mnie cała 5.
- O widzę, że modeleczka się wyspała.
-Harry przyrzekam jeszcze raz mnie nazwiesz modeleczką to wrzucę cię do basenu.
-Ciekawe, którego? –Zapytał drwiąco.
-A popatrz sobie tam za okno – Wskazałam mu miejsce gdzie jest niewielki, ale jednak basen.
-Widzę, że zaopatrzyłaś się też w basen. Nonono. Gratulacje, ale to nie oznacza, że mnie tam wrzucisz, raczej będzie odwrotnie.
-Nie zdziw się.
-Oj coś nie w humorze. Louis to ty z nią spędziłeś noc. Co jej zrobiłeś? – Spojrzał na Louisa i czekał na odpowiedź.
-Louis mi nic nie zrobił. Po prostu ty mnie… Poczekajcie ktoś do mnie dzwoni.  – Znalazłam telefon i zobaczył na wyświetlaczu zdjęcie mojej przyjaciółki z Polski Karoliny.
-Kto to? – Spytał się mnie Niall, który przez ramię wpatrywał się w zdjęcie.
-Moja przyjaciółka z Polski Kara.
-Ładna –Powiedział i ciągle się w nią wpatrywał.
- Wiem śliczna moja. – Odebrałam i zaczęłyśmy gadać. Oczywiście po polsku by nikt z nich nas nie rozumiał.
- Kaczucho powiedz mi czy ty nadal kochasz ten zespół co wcześniej? – Spytałam się patrząc na tamtą piątkę. Wpatrywali się we mnie i nie wiedzieli co ja mówię.
-Jeśli masz na myśli ten gdzie jest ich pięciu to tak, nadal ich kocham a co? – Zapytała podejrzliwie.
-Ja zaraz do ciebie zadzwonię na skypie, a ty się ogarnij, bo mam niespodziankę.
-Ok to do zobaczenia.
-Ludzie mam do was interes. Moja przyjaciółka po prostu was uwielbi czci jak jakieś wielkie bóstwo. Nie wiem czemu, ale mniejsza o to. Chciałabym jej zrobić niespodziankę, więc pogadamy z nią na skypie. Zgadzacie się?
-Ja bardzo chętnie.  – Odpowiedział Nialler. – Oni pewnie też.
-No to super siadamy, tylko proszę was nie róbcie mi wstydu tak jak przy mojej mamie. – Zapowiedział i zadzwoniłam do niej. Ciekawe, jaka będzie jej reakcja.
-Hej, Kaczucho. –Ona, gdy ich zobaczyła zrobiła się blada. – Oto moja niespodzianka. Cieszysz się?
-O mój Boże, czemu mi nic nie powiedziałaś? Ale zaraz zaraz ty ich nienawidzisz?
-Po pierwsze spokojnie, po drugi to jest NIESPODZIANKA a po trzecie to ich trochę polubiłam, są nawet fajni szczególnie ten kretyn. – Miałam na myśli Louisa.
-A kogo nazywasz kretynem? Pewnie Harrego? – Spytał się Loui
-Błąd! Tym kretynem jesteś ty.
-Wiedział.. Ej co? To ja? Ale czemu?  Przecież ja jestem taki wesoły, uśmiechnięty. – Louis wyglądał na przybitego.
-No właśnie o to chodzi wesoły, ciągle banan na mordce. Ale zmieniłam o tobie zdanie. Jesteś wesołym Louisem z wiecznym bananem na mordce. Pasuję?
-Jeśli dostanę buziaka to mogę ci wybaczyć. – Wskazał na policzek. Podeszłam do niego i go pocałowałam.
-I co teraz jesteś zdolny mi wybaczyć?
-Tak, teraz to tak. – Z Karą gadałyśmy jeszcze przez godzinę. Niall by nią oczarowany, ona nim też.
-A właśnie Pati mam dla ciebie niespodziankę. Pamiętasz Madzię?
-Oczywiście, jakbym mogła o niej zapomnieć.
-To dobrze. No to razem z nią za tydzień będziemy mieszkać w Londynie Cieszysz się?
-Czemu mi nic wcześniej nie powiedziałaś. Gdy wy będziecie mieszkać? Kara jak mogłaś. Obrażam się. Pa- szybko zakończyłam połączenie, by już nic nie mogła powiedzieć.

Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. Chyba po tym rozdziale dowiedzieliście się czegoś o Lenie. Jeśli nie to wpadajcie na aska. Tam możecie zadawać pytania kierowane do bohaterów. 
Proszę was komentujcie, bardzo chce wiedzieć co myślicie o moim pisaniu.
Papapa <3 <3 <3 <3

sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 10


Następnego dnia zdecydowaliśmy się pojechać razem do szpitala. Chyba wszyscy polubili taką wersje Leni. Na miejscu byliśmy lekko po 10. Przywitaliśmy się z pielęgniarkami i poszliśmy w stronę sali Leny. Gdy weszliśmy była w trakcie rozmowy z lekarzem.
-Jak badania dobrze wyjdą po południu będzie pani mogła wyjść.  – Tylko tyle usłyszałem z rozmowy, ale te słowa mnie bardzo ucieszyły. – Możecie wejść, ale tylko na chwilę, bo zaraz pacjentka idzie na badania. Tym razem każdy spokojnie wszedł. Dokładnie tak jak wczoraj usiadłem na jej łóżku, a reszta opierała się o ścianę, lub o łóżko.
-To, co gramy w pytania? – Zapytałem.
-Ok, ale dziś jest trochę inaczej. Razem zadajecie jedno pytanie.
-Ej, to za mało. – Oburzył się Niall
-Oj tam. Mówi się trudno. Dacie radę.
-No ok, ale musimy się naradzić. – Podszedłem do chłopaków, by powiedzieć im, jakie mam pytanie.
-Ja mam idealne pytanie. Spytamy jej się, co o nas myśli. Jak nas oceniała przy każdym spotkaniu. Co wy na to? – Wszyscy przytaknęli głowami, co oznaczało, że się zgadzają.
-Mamy. Masz nam powiedzieć, co o nas myślisz. Ale nie jednym zdaniem. –Po jej minie można było zobaczyć, że się tego nie spodziewała.
-Ok. Trochę będzie ciężko, ale dam radę. Ze względu na Karolinę, znałam wasz wcześniej. Według jej jesteście super, ja miałam na ten temat inne zdania, ponieważ od jakiegoś czasu unikam muzyki. Na początku wkurzył mnie Loui. Potraktował mnie jak jakąś zabawkę, a ja tego nie lubię. Ma to wpływ moja przeszłość, ale nie chce o tym gadać. Potem spotkałam was na sesji zdjęciowej. Na siłę próbowaliście zmienić moje zdanie na was temat. Uważam, że jeśli mam kogoś polubić to zrobię to, ale sama. Wytykaliście mi moją prace, nie wiedząc dokładnie, na czym polega. Tak naprawdę praca modelki nie jest łatwa. Kolejne spotkanie u Pezz. Hazz i Lou mnie wkurzyli. Harry był zbyt pewny siebie, a Lou widocznie się do mnie przystawiał a ma dziewczynę. Nie chce doprowadzić do zniszczenia związku. I chyba najważniejsze spotkanie na gali. Wtedy pomyślałam, że całkowicie powinieneś się leczyć. Po tym jak wygoniłam Cię ze szpitala, cały czas myślałam nad słowami pani Margaret. Zastanawiałam się, dlaczego zawsze tu byłeś. A jak was bliżej poznałam, pomyślałam, że jesteście fajni. Koniec.
-Łał – powiedziałem Niall.
-Czy wy ciągle musicie mówić: Łał. To jest nudne. – Odpowiedziała Lena.
-Trochę tych spotkać było. Wytłumacz nam prace modelki. Szczerze mówiąc, chyba nikt o tym nie wie, tak dobrze jak ty.
-Na początku była nauka chodzenia. Nie możesz chodzić tak jak sobie chcesz. Odpowiednia praca nóg, jest bardzo ważna, ale twarz jest jeszcze bardziej. Nie możesz wyrażać, żadnych emocji. Tak jest na typowych pokazach ubrań. Wyjątkiem jest Victoria’s Secret. Oczywiście też są podstawy typu odpowiedni chód, ale twarz to jest twoja sprawa. Możesz być poważna, uśmiechnięta. Ważne jest tylko to by zachęcić ludzi. A po za tym przygotowania do pokazów nie są proste. Jeśli wszystko zaczyna się o 17, ty musisz być już o 7. Próbne wyjścia, przymiarki, makijaż, włosy. Najgorzej ma osoba wychodząca pierwsza. Ma najbardziej oszałamiający strój, tak by przykuć uwagę. Na tym polega praca modelki, jeśli chodzi o pokazy. – Tłumaczyła nam to dobre 20 minut. Myślałem, że jest to łatwiejsze. Chciałem coś powiedzieć, ale przerwał mi lekarz, którego widziałem wcześniej.
-Witam ponownie. Zapraszam panią na badania.- Powiedział.
-Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Przez najbliższe parę lat, nikt mnie nie zobaczy w szpitalu.
-A, co z porodem? No chyba, że chcesz rodzić w domu? – Spytał się Niall
-Żeby urodzić, trzeba kogoś kochać, a ja nie wierzę w miłość. To jest zbędne uczucie. – Zaniemówiłem. Nie wiedziałem, co powiedzieć.
-Pogadacie sobie później. Teraz naprawdę trzeba iść, im szybciej się pójdziemy, tym szybciej pani wyjdzie.
Po 30 minutach Lena, była już z nami.
-I co możesz wyjść? – Pierwszy zapytał się Harry.
-Nie wiem, zaraz przyjdzie lekarz i wszystko powie.- Odpowiedziała, i położyła się na łóżku.
-Nie mam siły na nic. Jak sobie pomyślę, że jak wyjdę będę musiała odpowiadać na te bezsensowne pytania to mnie normalnie szlak trafia.
-Wyjdź tylnym wejściem. My tak zawsze robimy. Nikt cie nie widzi. – Ona się tylko na mnie wrogo popatrzyła i powiedziała.
-Kiedyś i tak będę musiała im powiedzieć, co się stało. Ale spokojnie nie powiem, że miałeś w tym swój udział. – Ona chce mi pomóc. Przecież gdyby powiedziała prawdę to by była nienaruszona.
-Nie Lena. Nie zgadzam się. Może inni będę mieli mi to za złe, ale ja chce by każdy dowiedział się prawdy. By każdy wiedział, że przeze mnie tu wylądowałaś. Zbyt wielu już poświęciłaś.
-Dziękuje Ci Loui, chyba na serio jesteś świetnym przyjacielem. – Gdy tylko to powiedziała do sali wszedł lekarz.
-Witam ponownie. Mam już pani wyniki badań. – Widać było, że coś go zaniepokoiło, bo ciągle przeglądał kartki.
-Wszystko dobrze prawda? – Zapytała Lena. Chyba była przestraszona.
-No właśnie nie do końca. Coś mi tu się nie podoba.
-Ale, co się stało?! – Niemal wykrzyknęła Len.
-Jest pani bardzo osłabiona. Czy jest pani na jakieś diecie?
-Jestem modelką, ciągle muszę być na diecie! – Teraz to już na serio była zła.
-Wiem, ale i tak mi się to nie podoba.
-Jestem wegetarianką, może to ma jakieś znaczenie.
-Tak to wiele wyjaśnia.
-To znaczy, że będę musiała zostać w szpitalu?
-Nie, ale raz na jakiś czas będzie musiała się pani pojawić. Musimy stale monitorować pani organizm. Po śpiączce ma pani strasznie wyniszczony organizm.
-Czyli niedługo będę mogła wyjść, ale co jakiś czas ma się pojawiać na kontroli. Dobrze zrozumiałam?
-Tak, ale dokładnych szczegółów może się pani zapytać swojej matki. – Jakiej matki?
-A gdzie ją mogę spotkać? – Zapytała się.
-Aktualnie ma operacje, szybko nie skończy, bo przed chwilą zaczęła. – Chyba jej mama jest lekarzem. Jeśli mnie pamięć nie myli, to nawet nam to wczoraj mówiła.
-Ok, a kiedy będę mogła dostać wypis?
-Za jakieś 30 minut pielęgniarka przyniesie pani.
-Dobrze.
-To jak nie ma pani żadnych pytań to już pójdę. – Nie czekając na odpowiedź wyszedł.
-Dobra, fajnie się z wami gadało, ale ja muszę się ogarnąć. Jak przyjdzie mój wypis to dajcie mi znać. – Powiedziała idąc w stronę łazienki.
-Leni, co masz na myśli mówiąc, że musisz się ogarnąć? – Zapytał się Hazz.
-Makijaż, włosy i strój. Chyba nie myślisz, że dam się skompromitować. Niech zobaczą jak świetnie wyglądam. – Po tych słowach zniknęła w łazience. Około 30 minut później pielęgniarka przyszła dać wypis.
-Gdzie jest pacjentka? – Zapytała się.
-Już jestem. – Podeszła do pielęgniarki i o czymś z nią gadała. Wyglądała ślicznie
-To, co idziemy? – Zapytałem się. Gdy pielęgniarka wyszła.
-Ale wy nie idziecie ze mną. Ja wychodzę głównym, a wy tylnym. Szczególnie ty Louis.
-Nie Lena. Ja wyjdę razem z tobą, nikomu innemu nie karze. Nagrabiłem, więc chce ci pomóc. I nawet nie próbuj mnie przekonywać, bo to się skończy tak, że wychodząc będę cię niósł na rękach. Ok? – Widać, że nie chętnie, ale się zgodziła.
-My też z wami idziemy.  W końcu jakiś udział mieliśmy w tym.
-Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy.- Ona nie wie ile to dla mnie znaczy. – To, co idziemy? –Zapytała się uśmiechnięta.
-Oczywiście.  – Po 10 minutach, byliśmy już przy drzwiach. Nagle się zatrzymała, chyba ma wątpliwości.
-Na pewno chcecie iść ze mną?
-Tak.- Odpowiedzieliśmy równo. Ona na te zachowanie zaśmiała się.
-To idziemy. – Pierwsza wyszła ona, a my zaraz po niej. Od razu rzucił się tłum reporterów, którzy czekają na sensacje.
-Czemu byłaś w śpiączce?
-Czy to był powód twojej choroby?
-Co z tobą robi zespół One Direction?
-Czy to ma związek z twoim zachowaniem na gali?
-Na wszystkie pytania udzielę odpowiedzi, przy najbliższym wywiadzie. Teraz przepraszam, ale się śpieszę. – Wszyscy się przecisnęliśmy do limuzyny Leny. Przy drzwiach stał prawdopodobnie jej szofer.
-Proszę szybko wsiadać. – Zawiadomił nas. Wsiedliśmy wszyscy i czekaliśmy na pana Steven, jak się dowiedziałem od Leni.- Jedziemy do panienki domu jak się nie mylę? – Zapytał się. Wzrok miał zwrócony na lusterka tak by widzieć jej reakcję.
-Chyba tak. Co wy na to by odwiedzić, moje skromne progi? – Zapytała się
-Oj, chyba nie takie skromne. Z tego, co wyczytałem, to ty nieźle zarabiasz.  – Stwierdził Hazz. Ten to nawet musiał to sprawdzić.
- Nie zarabiam mało to na pewno, ale ten dom jest moim domem od dobrych 12 lat.  Moja mama się przeprowadziła i tak jakby kazała tu mieszkać.
-Według innych jest mega, super wypasioną willą.
-Słuchaj się innych, na pewno daleko zajdziesz. – Po 30 minutach bezsensownego gadania dojechaliśmy. Dom był całkowicie normalny. – I o to jesteśmy.
-Lencia, nie chce ciebie martwić, ale ktoś tam stoi. – Zauważył Niall.
-Justin! – Jaki ona ma donośny głos. Ucha mi zaraz odpadnie. Podbiegła do niego i rzuciła się na niego. On podniósł i mocno przytulił, po czym postawił na ziemi. Chłopak coś jej szepnął na ucho, a ona się zaśmiała. I ruszyli w naszą stronę.
-To jest mój brat Justin. – Wskazała na niego.- A to… chyba przyjaciele.
-Na 100 % przyjaciele. – Uśmiechnąłem się.
-Może mi ich przedstawisz siostrzyczko?- Zapytał się.
- Oczywiście. Mulat to Zayn, blondyn Niall, w kręconych Harry. Ten z bananem na twarzy to Louis, a ostatni to Liam.
-Och, mam banana na twarzy. Harry zjedz mnie.
-Louis, kretynie zachowuj się normalnie. Każdy wie, że jesteś głupi, nie rób przynajmniej ze mnie kretyna. – Hazz mnie obraził. Foch.
-No wiesz, co?! Jak tak można? Focha mam.-  Udałem obrażonego i obróciłem się tyłem do loczka.
-Ta… Sekundowego chyba. – Udałem, że tego nie słyszałem.
-Chodźcie do środka, nie będziemy jak ci kretyni stać tu. – Otworzyła dom, a potem zostawiała klucze na stole.-To może ja zrobię coś do jedzenia a wy poszukajcie jakiegoś filmu. -  Zaproponowała.- A i wszystkie filmy są w szufladzie pod telewizorem.
-Bardzo dobrze myślisz dziewczyno. – Niall od razu się uśmiechnął.
-To może ja ci pomogę? – Spytałem się.
-Jak chcesz, to mi pomóż. Mogę zaproponować spaghetti. Zgadzacie się?
-Oczywiście, wszystko, co jadalne jest genialne. – Niall się ucieszył. Ja Leną robiliśmy jedzenie, a reszta szukała filmu.
- Lena pasuje ci horror? – Spytał się Harry.
-Może być, tylko wybierzcie te, które są na dole, bo te wyżej ostatnio oglądałam. – Powiedziała. – A teraz Louis won mi do salonu, bo mi tu podjadasz.
-Ej to nieprawda. Ja nie podjadam, ja degustuje. A to jest inna sprawa.
-Tak jasne. Mnie to nie interesuję. Idź mi stąd, bo nic nie dostajesz
- Louis chodź tu, ja chce szybko zjeść a ty mi przeszkadzasz. – Wtrącił się Niall
-Spokojnie ja już idę. Już się tak nie bulwersujcie.
- Mam nadzieję, że wam posmakuje. – Niall otrzymał oczywiście największą porcje.
-Mam największą porcje hahaha. –Blondyn zaczął się cieszyć.
-Uspokój się, jedz.
-No dobrze jem, a będę mógł liczyć na dokładkę?
-Zapomnij farbowany blondynasie.
-Czemu? – Zrobił smutną minkę i popatrzył się na Len.
-Bo aż taka dobra to ja nie jestem i mi się nie chce.
-Wiesz, że jesteś leniwa. – Spytałem się jej.
- Tak wiem, od zawsze taka byłam spytaj się Justina.
-Przyznaje to był wieczny leń. Wszyscy gdzieś wychodzili a ona zostawała w domu. Czemu? Bo jej się nie chciało.
-Tak śmiejcie się ze mnie. – Strzeliła focha i się odwróciła, gdy nagle ktoś zadzwonił do drzwi.
-Wy tu macie siedzieć cicho, nie chce mieć przez was wstydu.- Powiedziała, po czym zniknęła.
-Mama!!- Wydarła się na cały dom.

 Oto 10 rozdział. Przepraszam, że trzeba było czekać tak długo, ale mam tak jakby kare, więc niby nie mogę. Rozdział nie dokładnie sprawdzony tylko na tyle ile pozwolił mi czas. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Mi nieszczególnie, ale u mnie to norma :D Czytajcie i komentujcie
Papapapapa <3 <3 <3 <3