czwartek, 29 stycznia 2015

Rozdział 17




Minął tydzień od konkursu u chłopaków. Musiałam się nawet tłumaczyć, czemu wybrałam Zayna, ale dla mnie to było proste. Był moim faworytem od dawna. Louis od tamtego wydarzenia, dużo czasu ze mną spędza. Dobrze wiem co się wtedy wydarzyło. Mało kiedy mam wybuch, ale to jest silniejsze ode mnie. Myślałam, że mam to dawno za sobą, ale widocznie tak nie jest.  Dziś też umówiłam się z Louim z różnicą tą, że idziemy na spacer. Nie wiem jak on tego dokonał. Nigdy się nie zgadzałam. On za duży ma na mnie wpływ, ale jak już obiecałam to pójdę. Za chwilę  ma tu być a ja nadal staje w swojej piżamie i zastanawiam się co mam wybrać. Typowa ja. W końcu zdecydowałam się, i pobiegłam się przebrać. Gdy dzwonek zadzwonił, byłam w trakcie zakładania szpilek. Zszedłam i otworzyłam mu drzwi.
-Hej Loui, poczekasz jeszcze chwilkę? Trochę zaspałam. 
-Hej Leni, spoko. Tak w ogóle to ładnie wyglądasz.
-Dziękuje. Wejdź. Idź do salonu, ja zaraz dojdę.  - Przytaknął głową i poszedł we wskazanym przeze mnie kierunku. Włosy przeczesałam i delikatnie się pomalowałam. Gdy byłam gotowa zbiegłam ze schodów, Louis zamiast grzecznie siedzieć oglądał zdjęcia, które wisiały. Na wielu z nich byłam ja z moim rodzeństwem. Postanowiłam przerwać ten wspaniały moment.
-Długo jeszcze zamierzasz oglądać moje zdjęcia z dzieciństwa? - Spytałam się. Odwrócił się i uśmiechnął.
-Byłaś dość ruchliwym dzieckiem.
-I to bardzo. Wszędzie mnie było pełno, ale miałam bardzo mało czasu.
-Czemu?
-Prywatne lekcje śpiewu i nauka gry na 3 instrumentach, no i jeszcze szkoła. Dość wcześnie zaczęłam chodzić do szkoły muzycznej, potem jak wracałam uczyła mnie siostra, a w czasie świąt moja ciocia. Jak widzisz muzyka była ze mną wszędzie.
-Masz dość muzykalną rodzinę.
-Może, czasami mnie to już wykańczało. Moja ciocia zawsze mi powtarzała, że jeśli chce być dobrą pianistką, muszę zrezygnować ze wszystkiego. Jak każde dziecko chciałam też mieć trochę luzu, ale jednak muzyka była dla mnie ważna. Teraz gdy minęło 12 lat, a ja nie zagrałam na żadnym instrumencie i ani razu nie zaśpiewałam czuję pustkę sercu. Wiem, że Jen by chciała bym nadal grała, jednak ja się boję. Nie wiem co by musiało się wydarzyć, bym powróciła do tego.
-Nie znam cię długo, ale wydaje mi się, że zaczniesz grać. Może nie teraz, ale kiedyś na pewno. Jesteś bardzo wrażliwą osobą, nawet jeśli tego nie chcesz.
-Tak, też mi się tak wydaje. Dobra chodźmy na ten spacer, bo w końcu nigdy nie pójdziemy.
-Ok. – Chwycił mnie za rękę i poprowadził w stronę drzwi. Po drodze, chwycił jeszcze klucze. Gdy znaleźliśmy się na dworze, zamknął drzwi, a klucze podał mi. Wzięłam je i schował do kieszeni spodni, bo nie wzięłam torebki.  W czasie drogi do parku wspominał mi swoje dzieciństwo. Szczególnie użalał się nad tym, że miał za  dużo sióstr. Na szczęście jeszcze nikt nie zwrócił na nas uwagi. To dobrze, nie chciałabym, by ktoś pomyślał, że wykorzystuje Louisa. Jest dla mnie ważny.
-Co powiesz, na wizytę w kawiarni? – Zaproponował z uśmiechem.
-W tej co przypadkowo cię oblałam?- Spytałam się, specjalnie akcentując przypadkowo.
-Oboje wiemy, że to było specjalnie.
-No dobra. To było zaplanowane, usłyszałam twój głos i postanowiłam cie powitać.
-Rozpoznałaś mnie po głosie? – Spytał zdziwiony.
-Tak, jak dla mnie masz bardzo charakterystyczną barwę głosu.
-Och, jestem zaskoczony. Myślałem, że ta cecha należy się Harremy.
-Jemu też, ale twój głos też jest dobry.
-Mam się czuć zaszczycony?- Spytał z uśmiechem.
-Zdecydowanie tak, rzadko się zdarza, że kogoś chwalę.
-To jest Louis z One Direction i ta modelka. – Ktoś krzyknął.
-I koniec relaksu. – Westchnęłam.
-Jeśli chcesz, możemy uciec.- Zaproponował.
-Nie! Nie będziesz uciekać przed swoimi fankami. A poza tym, jest już za późno.
-Nigdy nie jest za późno. – Louis chwycił mnie za rękę i szybko pobiegł w nieznanym mi kierunku.
-Nie możesz tak to twoje fanki.
-Ale teraz ty jesteś ważniejsza. – Nic już więcej nie powiedziałam, biegaliśmy po całym parku, tylko po to by zgubić fanki. W pewnym momencie wpadłam na pomysł.
-Ta kawiarnia. Schowajmy się tam. – Nic już nie zdążyłam powiedzieć, pobiegliśmy we wskazanym kierunku. Gdy byliśmy w środku, podeszłam do lady.
-Przepraszam czy jest tu może drugie wyjście?  - Zapytałam się miło.
-Tak, jest. A coś się stało?
-Razem z moim przyjacielem uciekamy przed dość dużą grupą dziewczyn. – Wytłumaczyłam.
-Ach, rozumiem. Chodźcie za mną. – Złapałam Louisa za rękę i poprowadziłam, tam gdzie prowadziłam nas starsza pani. Po chwili zatrzymała się. – To tutaj. Idźcie kawałek prosto, potem w lewo i dojdziecie do ulicy.
-Bardzo pani dziękuje. – Uśmiechnęłam się.
-Ależ, nie ma za co.
-Jest, dzięki pani możemy teraz iść spokojnie na spacer. Prawda Loui? – Lou wydawał się zamyślony, więc go lekko trąciłam łokciem.
-Tak, uratowała nam pani życie.
-Bez przesady. To była tylko drobna przysługa. Mam nadzieję, że wpadniecie jeszcze kiedyś do mojej kawiarni. – Zaśmiała się.
-Oczywiście, ma pani najlepszą kawę. – Zauważyłam.
-I szarlotkę, taką to tylko potrafi robić pani, i moja babcia.
-Przesadzacie, ale teraz już lećcie. Zaraz pewnie was zauważą.
-Ma pani racje, jeszcze kiedyś wpadniemy do pani, na najlepszą kawę i szarlotkę. Do zobaczenie.- Pomachałam i razem z Louisem odeszłam.
-O czym ty tak myślałeś?- Zapytałam się ciekawa.
-Jesteś strasznie miłą osobą.
-Louis. Nie zaczynaj. Ta pani była miła dla mnie, więc ja jestem miła dla niej.
-Dobrze już, idziemy dalej czy już wracamy? –Zapytał się.
-Co powiesz na powrót do domu okrężną drogą? – Zaproponowałam.
-Bardzo chętnie.
-To chodź.
Droga zajęła nam naprawdę dużo czasu. Gadaliśmy o wszystkim. Louis opowiadał mi o swoim młodszym rodzeństwie, o tym jak bardzo tęskni, za swoją rodziną, ale też za byciem normalnym niezauważalnym człowiekiem. Jednocześnie doceniał fakt kim teraz jest i jak wiele dzięki temu zyskał. Gdyby nie to prawdopodobnie by nie poznał żadnego z chłopaków, ani swojej ukochanej El, z którą teraz jest szczęśliwy, ale coś się psuje, a on nie wie jak sobie z tym poradzić.
-Ja już dużo powiedziałem teraz czas na ciebie. - Powiedział radosny.
-A co ja mogę ci powiedzieć. Moje życie jest pojebane. Przez to, że zostałam modelką, straciłam wszystkich przyjaciół. Każdy ma mnie za wredną sukę, a ja tylko się bronie.
-Każdy coś zyskał przez sławę. Ty też.
-Tak masz racje, zyskałam. Poznałam wielu ludzi, którzy nie patrzą na mnie jak na światowej sławy modelką, ale jak na zwykłą dziewczynę. To miłe, ale tak wiele straciłam. Jeszcze jak mieszkałam w Polsce przyjaźniłam się z Karoliną i Magdą. Po tym jak rozpoczęłam karierę modelki została mi tylko Karolina. Magda się odsunęła, może dlatego, że nie było mnie wtedy gdy potrzebowała mnie. Bardzo rzadko odwiedzałam Polskę, na święta i czasami w wakacje. Od prawie 2 lat nie byłam tam. Może mojej rodzinie jest smutno, ale ja boję się tam jechać. Próbuję zostać tu w Anglii i jakoś ułożyć sobie życie, mam nadzieje, że mi się uda, ale jak na razie idzie mi słabo.
-Wszystko się kiedyś ułoży. Zobaczysz. Trzeba tylko wierzyć.- Westchnęłam.
-Ale ja już nie chce wierzyć. Po co dawać sobie nadzieje, jeśli wiem, że tak jak jest teraz, będzie już zawsze.
-Znajdziesz kiedyś osobę, dla której stracisz głowę. Też miałem chwile, w których nie wierzyłem, ale gdy już spotkałem El, zrozumiałem, że gdyby nie ona nie byłbym tym kim jest. Dzięki niej zmieniłem się, zacząłem doceniać to co mam. Jesteś cudowną osobą, nawet jeśli tego nie okazujesz. Wiem, że nie otworzyłaś mi się całkowicie i rozumiem to w pełni, ale nawet w takim wydaniu potrafię poznać, że jesteś wspaniała.
-Dziękuje Ci Louis. Potrafisz mnie pocieszyć jak nikt inny. - Zaśmiałam się. Zauważyłam, że jesteśmy już pod moim domem.
-Wchodzisz czy idziesz?- Zapytałam się.
-Chciałbym, ale nie mogę. Mamy próbę.
-Nic się nie stało. Mam nadzieje, że dasz z siebie wszystko.
-My zawsze z siebie dajemy wszystko. – Wyszczerzył się.- Dobra ja już idę, bo mnie zabiją, a ty leć. Z tego co pamiętam mas dziś sesje.
-Taaa. Nie chce mi się, ale muszę. Potem jeszcze muszę wpaść chwile na wykład. – Westchnęłam smutno.
-Pamiętaj, pomyśl co dzięki temu masz, lub będziesz miała.
-Mam złą reputacje, brak wolnego czasu. A będę miała jeszcze gorszą reputacje i jeszcze mnie wolnego czasu.- Odpowiedziałam. Taka ja wredna, specjalnie chce go wkurzyć.
-Lenaaaaa. – Westchnął zły.
-Spokojnie, drażnię się tylko z tobą. Leć już.
-Wyganiasz mnie? – Zapytał się uśmiechnięty.
-Tak, wyganiam. Papa – Pożegnałam się z Louisem tak jak mieliśmy w zwyczaju, czyli buziakiem w policzek i długim przytulasem. Gdy on odszedł zadzwonił do mnie telefon, byłam pewna, że to Karolina, więc odebrałam nie patrząc nawet na wyświetlacz.
* Rozmowa telefoniczna*
-Witaj Li. – Zamarłam gdy usłyszałam to przezwisko. Tylko jedna osoba mnie tak nazywała.
-Czego chcesz?- warknęłam.
-Ciebie, moja droga. Przez te parę lat zdążyłem zatęsknić za tobą. Jeszcze jak paradujesz na pokazach w samej bieliźnie. Mam nadzieje, że przede mną, też tak zrobisz. – Zaśmiał się.
-Pieprz się Mike. Daj mi wreszcie święty spokój.
-Nie tak prędko, moja droga. To dopiero początek. – Zaśmiał się szyderczo i rozłączył.
*Koniec rozmowy telefonicznej*
Powracamy do mojej przeszłości.

Czas na trochę dramy. Niedługo postaram się dodać nowego bohatera. Dziękuje też za nominacje <3 Jeśli pójdzie dobrze, jeszcze dziś to wszystko ogarnę. Jak zwykle rozdział miał wyglądać inaczej, ale oczywiście musiałam zmienić. Jeśli macie jakieś pytania do bohaterów, zapraszam na aska. Będę starała się odpowiadać. Komentarzy mniej, jestem bardzo smutna. :(
Przepraszam, ale muszę to zrobić.
5 komentarzy = Nowy rozdział
Papapa <3 <3 <3

4 komentarze:

  1. I D E A L N E *_* Jej czemu przerwałaś w takim momencie? Czekam z niecierpliwością na cd. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego skończyłaś akurat w tym momencie!? No jak tak możesz!? Ale i tak cię uwielbiam i czekam na kolejną część :)

    OdpowiedzUsuń