Muzyka do rozdziału Proszę was posłuchajcie tego. Zrozumiecie wtedy rozdział.
Przez
następne dni byłam bardzo zajęta. Rano zajęcia, potem sesje, czasami próbne
pokazy. Wstawałam o 5, a zasypiałam o 2. Nie było to dla mnie zbyt zdrowe,
jednak takie jest moje życie. Nie miałam wyboru. Czułam się coraz gorzej, ale…
No właśnie u mnie zawsze jest, ale. Nie miałam nawet czasu spotkać się z
Karoliną. Z tego, co wiem, to pracuje tak jak Magda. Co do Louisa to nie
rozmawiał z nim od pamiętnej sytuacji na parkingu. Było mi przykro,
przywiązałam się do niego, i to bardzo. Chciałabym zadzwonić, ale on też by
mógł wyjść z inicjatywą. Nie był taki święty. Czasami mam wielką ochotę
zadzwonić, przeprosić, zrobić cokolwiek tylko po to by pogadać. Tęsknie,
tęsknie za wspólnymi rozmowami, za nim. Trudno mi się do tego przyznać, ale
jest dla mnie bardzo ważny.
Dojechałam
do kawiarni, w której umówiłam się z Will’em. Tak jak mówiłam zdobyłam jego
numer. Powiedział, że przyjdzie ze swoją siostrą. Oby tylko nie była zapaloną
fanką One Direction. Jak na razie mam dość tego zespołu. Przez nich wszystko
się zepsuło. Po co oni się interesowali moim życiem. Właściwie trzeba było
odwiedzić nie tylko Karolinę, ale i Pezz. To potem teraz Will, i jego siostra.
Weszłam do kawiarni, i pierwsze, co zobaczyłam to Victoria?! Co ona robiła w
tej kawiarni, śmiejąc się z tym kretynem o imieniu Louis! To mnie omija
szerokim łukiem, a spotyka się z tą szmatą. Zadzwoniła do mnie jeszcze tego
samego dnia, ale byłam zbyt zła by jej zaproponować pracę. Usiadłam przy wolnym
stoliku, ponieważ nigdzie nie widziałam Willa. Miałam idealny widok na
kretyna. Śmiał się jak głupi, chciałabym powiedzieć, że wygląda okropnie, ale
to byłoby kłamstwo. Cholera! Jak ja lubię patrzeć jak się uśmiecha i szczerzy.
Mam idealny plan jak go zniszczyć. Kiedyś tam zdobyłam numer El, więc mogę
wysłać zdjęcie jak się uśmiechają do siebie. No może nie uśmiechają się, ale to
on trzyma tą swoją łapę na jej odkrytym kolanie, a ona swoje pazury na jego
dłoni. Och, jakie to słodkie jak nawet nie widzą otaczającej ich rzeczywistość.
Zrobiłam zdjęcie tej jakże słodkiej parze i wysłał jego dziewczynie, podpisałam
by bardziej na niego uważała, bo nie jest taki święty. Pewnie teraz każdy
sądzi, że jestem suką, bo niszczę kogoś związek, ale gdyby on się tak nie
zachowywał to i ja bym nic nie zrobiłam. Teraz czas na przedstawienie. Trzeba
sobie załatwić chłopaka.
Ja Kiedy będziesz?
Will Za 5 minut, a coś się stało?
Ja W pewnym sensie… Musisz udawać mojego chłopaka, wiem,
że to trochę dziwne.
Will Mi to nawet na rękę :)
Ja Ok, więc ja przywitam cię cudownym pocałunkiem w usta
(mam nadzieję, że dobrze całujesz) ty mnie obejmiesz. Ja do ciebie mówię,
kochanie, a ty do mnie kotku.
Will Nawet nie wiesz jak ja się cieszę :)
Ja I usiądę ci na kolanach.
Will Jeszcze lepiej. A mogę wiedzieć,
czemu chcesz tak zrobić?
Ja Dowiesz się w swoim czasie.
Gdy
schowałam telefon do torebki, pojawił się „mój chłopak”
Podszedł do
mnie, a ja się na niego rzuciłam. Pocałowałam go najlepiej jak mogłam, a on
odwzajemnił pocałunek. Dobrze całuje, objął mnie w pasie, i uszczypnął w pośladek
tak, że podskoczyłam, a swoje nagi owinęłam wokół jego bioder.
-Nic nie
mówiłam o szczypaniu. – Szepnęłam mu do ucha, pomiędzy pocałunkami.
-Zobaczyłem
Louisa z jakąś dziewczyną, więc pomyślałem, że o niego chodzi.
-Masz racje,
dobrze całujesz. – Czułam jak się uśmiecha.
-Dziękuje,
ty też nieźle.
-Jak chcecie
się pieprzyć, to idźcie do łóżka, to nie jest odpowiednie miejsce.- Warknął mój
cudowny przyjaciel.
-To potem,
teraz Will, chce bym poznała jego siostrę. Ale widać, że ty się już staczasz na
dno. Ciekawe jak El zareaguje, na to, ze spotykasz się z dziwką.
-Nie
pozwalaj sobie! – Wysyczała.
-Nie zrobisz
tego. Nie odważysz się.
-Już to
zrobiłam. – Uśmiechnęłam się szyderczo.
-Jesteś suką
Lena.
-A ty jesteś
chujem. Masz zajebistą dziewczyną, a spotykasz się z takim plastikiem. Jak
możesz?
-Co cię to
obchodzi?
-Nie
pozwolę, by żadna dziewczyna cierpiała, przez jakiegoś chłopaka.
-Co ja ci
takiego zrobiłem?
-Jeszcze się
pytasz, co zrobiłeś? Zachowałeś jak cham, który myśli, że może wszystko.
-Dałem ci
kwiaty, chciałem przeprosić.
-Zrozum, że
na mnie kwiaty nie działają.
-To co ja
mam zrobić?
-Być sobą i
przestać się tak zachowywać.
-Dobrze, ale
nie bądź na mnie już zła.
-Zastanowię
się.
-A tak na
serio, to ty jesteś z nim?- Zapytał się smutny.
-To chyba oczywiście,
że Lena jest moją dziewczyną.- Warknął Will
-Will,
zamknij się. Ciebie się nie pytał, więc się nie odzywaj.
-Ale…
-Zamknij się
do cholery jasnej! – Krzyknęłam.- Will nie jest moim chłopakiem, udawał, bo go
o to poprosiłam jak tylko ciebie zobaczyłam z Victorią.
-To ty ją
znasz? – Zapytał się zdziwiony.
-Dzięki mnie
zwolnili ją.- Wyjaśniłem.
-Co takiego
zrobiła?- Zaśmiał się
-Najpierw
nie wiedziała kim jestem, a potem mnie obraziła.
-Oj, Leni,
Leni. Co powiesz na mały spacer? Chyba musimy sobie coś wyjaśnić.
-Też mi się
tak wydaje. – Odwróciłam się do niego i powiedziałam. – Miałam nadzieję, że
jesteś fajny, ale chyba się pomyliłam. Jak zmądrzejesz to daj mi znać. -Wzięłam
z krzesła torebkę i odwróciłam się do mojego przyjaciela. Stał już uśmiechnięty,
widziałam jak Vic zła wychodzi z kawiarni.
-Idziemy? –
Uśmiechnął się i przytaknął. Chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę drzwi.
-Musisz mi
coś wyjaśnić.
-Ok-
Opowiedział zdezorientowana.
Po około 15
minutach byliśmy w parku. Usiadł na jednej z ławek, a mnie pociągnął na swoje
kolana.
-Ej, zejdą
się wszyscy, i będą mówić, że zdradzasz Eleanor. Ja ją lubię.
- Mówi się
trudno. El zrozumie, po za tym już nie jest tak jak wcześniej. Coś się psuje.
Kocham ją cały sercem. Jest piękna, mądra, miła, ma piękny szczery uśmiech,
moja rodzina ją uwielbia. Idealna. Jesteśmy ze sobą bardzo długo, a tak naprawdę
to jeszcze nigdy nie doszło do poważnej kłótni. Wszyscy nam mówią, że jesteśmy
do siebie bardzo podobni, że pasujemy do siebie. Wiem to, ale zastanawiam się
czy szukam właśnie tego. Czy szukam kobiety idealnej, a ona taka jest. Nie chce
jej skrzywdzić, ale czy warto być w związku, gdzie nie czujesz się dobrze?
Pamiętam początki naszej znajomości. Było idealnie. Poznawaliśmy siebie, a
teraz zwykła rutyna. Wiemy o sobie wszystko, oni nic nie zrobi tak jak ja nie
chce i ja tak samo. Wyjeżdżając w trasy,
jest to w pewien sposób odpoczynek, ale po pewnym czasie strasznie za nią
tęsknie, więc wracając do niej czuje wielką ulgę, że zobaczę osobę, którą
kocham całym sercem. Boję się.- Było mi go strasznie szkoda. On ją kocha, tylko
się boi, że ona odejdzie.
-Ej Loui,
spokojnie. Nie skreślaj tych paru lat
związku. Nie warto, może to tylko chwila słabości. Pomyślałeś, co się stanie
jak zdasz sobie sprawę, ze ją kochasz, ale już jej nie będzie? Jak się wtedy
będziesz czuł?
-Źle, jest
dla mnie cholernie ważna. Chodź, wracajmy zaczyna padać. – Podniosłam głowę do
góry i spojrzałam na niebo. Typowo angielska historia.
-Idziemy do
mnie? Może jeszcze zaprosimy resztę? – Zaproponowałam.
-Ok,
zadzwonię do chłopaków, a ty do dziewczyn. – Wyjął telefon i chciał coś zrobić,
ale mu się nie udało.- Albo i nie zadzwonię.
-Co się
stało? – Zapytałam zdziwiona.
-Telefon mi
się rozładował. – Odpowiedział smutny.
-Brawo
geniuszu. Jak się wychodzi to się sprawdza.
-Sprawdziłem.
To nie moja wina.
-Tak sobie
tłumacz. Dobra, napiszę do wszystkich by przyszli do mnie. – Tym razem to ja
wyjęłam telefon i pomyślnie z niego skorzystałam. Napisałam do wszystkich,
których uważam za ciekawych, by przyjechali do mnie za godzinę. Poprosiłam
również, by Liam zabrał Danielle jak może, a Karolina, Magdę.
-Chodź
kretynie. Czas się zabawić. – Wskoczył mu na plecy, a on złapał mnie za kolana
tak bym nie spadła.
-Nie za
wygodnie Ci?- Spytał się z uśmiechem.
-Nie. Wio
koniku.- Zaśmiałam się i pociągnęłam go za uszy.
-Ej to boli.
– Powiedział z udawanym bólem.
-Powinieneś
być bardziej męski. – Stwierdziłam.
-Jestem
bardzo męski. Chcesz tak iść przez Londyn? Każdy nas zauważy.
-Pieprzyć
ich. Pieprzyć ludzi. Pieprzyć wszystko. Jestem teraz szczęśliwa. Nikt i nic mi
tego nie odbierze.
Pod moim
domem byliśmy po jakieś godzinie. Wszyscy się na nas patrzyli i robili zdjęcia,
ale w teraz mam ich gdzieś. Chce być szczęśliwa.
-Poczekaj
Loui, sprawdzę tylko pocztę. – W skrzynce był tylko jeden list. Z Polski, od
mojej babci. Dziwne. Nigdy do mnie nie pisała. Zawsze miała do mnie żal, że ją
tak rzadko odwiedzałam. Nie powiedziała tego, ale ja to czułam. Wyjęłam go i
udałam się w stronę drzwi wejściowych, razem z Louim. Torebkę położyłam na
komodzie, a sama poszłam do kuchni po sok. W między czasie kazałam Louis’owi
iść otworzyć drzwi, bo usłyszałam dźwięk dzwonka. Siadłam w salonie na kanapie
i zaczęłam czytać. Słyszałam głosy przyjaciół, ale nie mogłam się oderwać od
listu. Był od mojej mamy.
Kochana córeczko
Dostając ten list, wiedz, że już nigdy mnie nie zobaczysz.
Przed śmiercią poprosiłam babcię by Ci go wysłała, gdy mnie nie będzie już na
tym świecie. Chorowałam na raka. Tak bardzo bałam się Ci to powiedzieć. Nie
miałam siły na walkę. Przed wylotem do Polski, prosiłam Justina by się tobą
opiekował, jeśli mnie zabraknie. Nie bez powodu piszę ten list. Chciałabym Ci
również powiedzieć, coś, co może sprawić, że mnie i całą rodzinę znienawidzisz.
Rozumiem Cię doskonale. Kiedyś jak oglądałyśmy razem album ze zdjęciami, ty się
mnie zapytałaś, czemu niema tam zdjęć z okresu mojej ciąży z tobą. Powiedziałam
ci, że dlatego że przeżywałam z twoim ojcem trudne chwile i w tamtym momencie
nie byliśmy razem, lecz to było kłamstwo. Byliśmy razem, ale… nie było żadnej
ciąży. Tak, dobrze przeczytałaś. Nigdy nie byłam z tobą w ciąży. Jesteś... jesteś
adoptowana. Zawsze chcieliśmy mieć jeszcze jedno dziecko, ale z niewiadomych
przyczyn nie mogliśmy. Właśnie w tym momencie zdecydowaliśmy się na adopcje
ciebie. Byłaś wtedy bardzo mała. Miałaś miesiąc. Nikt nie znał twoich rodziców.
Nadaliśmy ci imię i traktowaliśmy jak własną córkę, bo zawszę nią będziesz.
Kochamy cię ponad wszystko. Chcieliśmy Ci to wszystko powiedzieć, kiedy
dorośniesz, ale gdy taty i Jen zabrakło bałam się ponownej straty.
Wybacz Mi.
Twoja na zawsze
Kochająca mama.
Łzy same mi
płynęły, nie mogłam ich kontrolować. Oszukała mnie. Wszyscy mnie oszukali.
Pobiegłam do pokoju, w którym jest rzecz bardzo ważna teraz. Pianino. Nigdy nie
spodziewałam się, że jeszcze kiedyś zagram. Nie zwracałam uwagi na ludzi, którzy
coś do mnie mówili. Byłam teraz tylko ja. Otworzyłam drzwi. Stał tam w
najbardziej oddalonym kącie. Kiedyś mama mi go kupiła z myślę, że jeszcze
zobaczy jak gram. Nie udało jej się to. Przeze mnie. Moja upartość była
silniejsza. Pierwsze dotknięcia. Pierwsze dźwięki. Teraz już wiem, jaką
sprawiało mi to radość. Nie interesowali mnie przyjaciele, którzy zaraz za mną
znaleźli się tu. Ja i muzyka. Kochałam ją. Była dla mnie tak ważna. Zostawiła
mnie. Tak bardzo ją kochałam. Bałam się okazywać uczucia. Nigdy jej nie
powiedziałam, że jest dla mnie cholernie ważna. Obiecałam im, że kiedyś zagram.
Jestem nikim. Bezwartościową suką. Kimś,
kto niszczy wszystko, co piękne. Kimś, kto
nie potrafi docenić piękna. Kimś, kto nie dotrzymuje obietnic. Kimś, kto nie
powinien żyć teraz.
-Leni.. – Zawahał się Louis. – Co się stało?
-Zostawiła
mnie. Jak przybłędę.
-Nawet tak
nie myśl. – Od razu powiedziała Karolina.
-Miała
racje. Jestem nią. Moi rodzice mnie porzucili. Zostawili. To właśnie dzięki
nim, jestem największą suką. Szmatą, która nie powinna żyć. – Nie zdawałam
sobie sprawy, że krzyczę. To wszystko działo się tak szybko. Louis przytulił
mnie i zaczął mówić słowa, których tak bardzo potrzebowałam, a nie wierzyłam w
nie. Wszyscy inni dołączyli. Zaczęli mnie pocieszać. Nawet nie wiem kiedy
wypowiedziałam te dwa słowa. Bałam się ich. Bałam się ponownego odrzucenia.
–Kocham Cię. – Wszyscy natychmiast się
ode mnie odsunęli i popatrzeli zdziwieni.
-Co
powiedziałaś?- Wydukał Loui.- Ty mnie kochasz?
-Tak.
Dopiero teraz zrozumiałam, że jesteś dla mnie bardzo ważny i nie umiem żyć bez
ciebie. Nie wystarcza mi przyjaźń. Nie oczekuję również od ciebie, że tak nagle
mnie pokochasz. Nawet tego nie chce. Chce twojego szczęścia. Szczęśliwy
będziesz tylko i wyłącznie z Eleanor.
-Ale…
-Chce zostać
teraz samo. Wychodzę. Nie wiem kiedy wrócę. A może już nigdy mnie nie
zobaczycie? Życie pisze rożne historie. Nie zawsze są one szczęśliwe ale za to ciekawe.
-Lena…
-Chyba do
zobaczenia. – Wzięłam jeszcze ze swojego pokoju zeszyt i długopis. Zeszłam na
dół po torebkę. Słyszałam jak inni mnie wołają, ale ja chce spokoju. Było już
ciemno, więc nikt mnie nie widział. Byłam już pod kawiarnią, gdy zadzwonił mój
telefon. Eleanor?
*Rozmowa
telefoniczna*
-Hej, możemy
się spotkać?- Zapytała.
-Hej, chyba
tak. Chodzi o te zdjęcia?
-Po części.
Wszystko Ci wytłumaczę jak się spotkamy. Gdzie jesteś?
-Pod
kawiarnią Słodka przygoda.
-Będę tam za
10 minut poczekaj na mnie.
*Koniec rozmowy*
Nie zdążyłam nawet odpowiedziała, a ona już się
rozłączyła. Wsiadłam do samochodu, bo było zimno. Zaczęłam przeglądać wszystkie
moje zdjęcia. Miałam ich dużo. Tylko jedno. Ja i ona. Nie umiem nawet
powiedzieć o niej, jako o mojej matce. Potem zdjęcia moje i Louisa. Nie
zdawałam sobie sprawy jak bardzo jest dla mnie ważny. Nadal uważam, że
szczęśliwy będzie tylko przy El. Nie przy mnie. W momencie, gdy telefon
ponownie wrzuciłam telefon El weszła do samochodu.
-Hej. –
Przywitałam się miło.
-Hej.
Widziałam te zdjęcia.
-Przepraszam,
że Ci je wysłałam. Byłam zła na niego. Teraz rozumiem jak bardzo on ciebie
kocha. Wszystko mi dzisiaj powiedział. Nie będę ci wszystkiego mówiła, ale
możesz być pewna, że on cie cholernie mocno kocha tylko się tego boi.
-Też go
bardzo kocham. Dlatego chciałam się z tobą spotkać. Przez ten cały czas ja się
boję. Boje się, że nadejdzie moment, w którym on ode mnie odejdzie. Znajdzie
sobie jakąś modelką, która go pokocha i nie będzie chciał mnie. Ale
jednocześnie czuje, że powinniśmy to skończyć. Nasz związek nie jest taki, jaki
był kiedyś. Wszystko robimy automatycznie. Zwykła rutyna. Ja tego nie chcę.
Chcę czegoś nowego. Chcę czegoś niebezpiecznego. Czegoś, czego jeszcze nie
próbowałam. - Wyścigi.
-Mam pewien
pomysł, ale nie wiem czy się zgodzisz. Coś niebezpiecznego. Coś, czego chyba
jeszcze nigdy nie robiłaś.
-Co masz na
myśli?- Zapytała zaciekawiona.
-Nielegalne
wyścigi samochodowe. – Odpowiedziałam.
-Wiesz gdzie
są?
-Brałam w
nich udział, więc wiem. Jeden telefon i mogę wszystko zrobić.
-Zgadzam
się.
-To
świetnie, ale w takich strojach nie możemy jechać. Napisz do Louisa gdzie jest.
-Ok. –Wyjęła
telefon i szybko wystukała wiadomość. Przez chwilę widziałam jej tapetę. Było
to jej i Louisa zdjęcia jak się całują. Urocze.- Wszyscy się już rozjechali. Są
w domu.
-To
świetnie. Jedziemy do mnie, przebierzemy się i możemy ruszać.
-Zajebiście.
W końcu coś nowego. – Uśmiechnęłam się na jej słowa. Pamiętam jak mój
przyjaciel Jack zawsze się cieszył, gdy decydowałam się na kolejny wyścig.
Kochałam to. Chwila, w której nie martwię się o nic. Spokój. Skupiasz się tylko
i wyłącznie na jeździe, jeśli tego nie zrobisz możesz pożegnać się z życiem.
Mimo tego, że nie raz miałam taką chęć to tego nie robiłam. Chciałam pokazać
wszystkim, że świetnie sobie daję rade. Jak jest teraz? Nie mam siły na walkę.
Wszystko się skończyło. Po co mam żyć? Udowodniłam już wszystkim, że jestem
silną osobą.
Wysiadłyśmy
z samochodu i skierowałyśmy się w stronę drzwi. Znalazłam zapasowe klucze,
otworzyłam nimi dom. Pokierowałam El w stronę garderoby, a sama skierowałam się
do pokoju muzycznego. Tak go nazywała moja mama. Nie wiem po co. Wydaje mi się, że jest to moment, w
którym chce kolejny raz zagrać na pianie. Obiecałam to JEJ. Nie udało mi się
dotrzymać obietnicy, ale mam nadzieję, że słyszy mnie. Pianino. Nie
spodziewałam się, że po tak długim czasie nadal wszystko pamiętam. Tym razem
zagrałam inną melodię. Melodię, którą kochałam kiedyś. Ostatni raz było to w
dzień ich śmierci. W dzień, który wszystko zmienił. Przestałam grać.
Znienawidziłam muzykę. Po tym jak przeprowadziłam się zaczęłam chodzić do
szkoły tanecznej. Chciałam pokochać coś
nowego, dzięki czemu zapomnę o muzyce. Przez jakiś czas udawało mi się to, ale
wszystko wróciło, gdy kolejny raz zostałam skrzywdzona. Kochałam go, a on mnie
wykorzystał. Wierzyłam mu, że on też mnie kocha. Tak bardzo mnie zranił.
Właśnie w tamtym momencie zaczęłam się zmieniać. Na gorsze. Mimo tego, że byłam
młoda. Pierwszy rok. To wtedy przechodziłam załamanie nerwowe. Nikt o tym nie
wiedział. Dusiłam to w sobie, bo nie chciałam zawieść innych. Potem znalazłam
ukojenie w wyścigach i wszystkim, co nie legalne. Siedziałam w tym ponad rok.
Zrezygnowałam, ale nadal byłam wredną suką. Taka już zostałam. Może i bym się
zmieniała, ale nikt mnie nie akceptował. Nie chciałam z tym walczyć. I tak
właśnie nadszedł ten moment. Moment, w którym chce zniknąć. Wyjęłam z torby
zeszyt, długopis i zaczęłam pisać. Chciałam wszystkich przeprosić i prosić o
wybaczenie. Tylko to potrafię. Gdy skończyłam pisać, pobiegłam do swojego
pokoju i tam zostawiłam list. El była gotowa, więc musiała na mnie poczekać.
Zmieniłam ciuchy i byłam gotowa. Makijaż miałam mocny, ponieważ zostało
zmuszona do noszenia właśnie takiego. Ponownie wsiadłyśmy do samochodu i
skierowałyśmy się na miejsce, gdzie zawsze odbywały się wyścigi. W między
czasie napisałam jeszcze wiadomości do mojego znajomego, by załatwił mi pewną
sprawę. Na miejscu byłyśmy szybko, ponieważ na drogach jest o tej godzinie
pusto. Ludzie zauważając kolejny samochód przepuścili mnie. Zaparkowałam z
samochód i zatrzymałam El przed wejściem.
-Jeśli
chcesz to możesz się wycofać. Tutaj każdy może coś ci zrobić. To, że jesteś z
Lou nic ci nie da.
-Wiem. I
właśnie o to mi chodzi. Nie chce być oceniany przez to, że z nim jestem. –
Przytaknęłam i wysiadłam. Wzrok wszystkich skupił się na mnie i El. Nie dziwię
się, jesteśmy rozpoznawalne. Rozejrzałam
się, by znaleźć mojego dawnego znajomego. Jest. Zdziwił się na mój widok, ale
po chwili można było zauważyć uśmiech. Bez zastanowienia pobiegłam na niego i
się rzuciłam. On mnie mocno przytulił. A ja? Byłam bezradna. Potrzebowałam tego.
-Nie
powinnaś tu przyjeżdżać.
-Kiedyś się
cieszyłeś na mój widok.
-Kiedyś to
ty nie byłaś najsławniejszą modelką, i nie zadawałaś się z samym One Direction.
Myślisz, że nie pamiętam jak ich wyzywałaś? Szczególnie Louisa. Teraz jesteś w
bardzo zażyłych stosunkach z nim. Co się stało?
-Jakoś tak
wyszło. Po za tym on ma dziewczynę, która tu jest. Potem ci ją przedstawię, ale
najpierw chce wiedzieć czy Luke wszystko załatwił.
-Tak. Nie wiem,
czemu to robisz, ale we wszystkim będę cię popierać.
-Dziękuje
Jack. Chodź, bo zaraz Lily dopadnie biedną El. A ja ją na serio polubiłam.
Podeszłam do
El, przy której niestety stała już Lily. Boże jak ja jej nienawidzę. Ona jest
jeszcze większą suką niż Sus. Grrr
Widać było
po El, że jest już zła. Nie dziwię się.
-Lil
odpieprz się od El i spieprzaj. Nikt Cię tu nie chce.
-Nie wierzę.
Pojawiła się nasza modeleczka. Nie powinnaś tu być. To nie jest miejsce dla
takich panienek jak ty.
-Jeśli myślisz,
że twoje zdanie mnie obchodzi to się mylisz. Będę tam gdzie mi się podoba.
-Jak chcesz,
ale powiedzcie mi jedno. Jak to jest zadawać się z grupą pedałów?
-Zapamiętaj
to sobie suko na zawsze, bo nie zamierzam tego ci przypominać. Nie masz prawa
tak mówić na temat moich przyjaciół. Oni są cudowni. I żaden z nich nie jest
gejem. A teraz spieprzaj.
-Jak sobie
uważasz. Ja i tak wiem swoje. Banda…
-Powiedziałam
kurwa spieprzaj, bo nie ręczę za siebie. Nie zmieniłam się aż tak jak ci się
wydaje. – Byłam zła? Nie, to mało powiedziane. Ja byłam wkurwiona.
-Lenka
spokojnie. – Powiedział cicho Jack.
-Nie Jack,
nikt nie ma prawa ich obrażać. Może i kiedyś ich nienawidziłam, ale teraz wiem,
jaki błąd popełniłam. Po za tym nie chce o tym gadać. Powiedz mi tylko jedno. Z
kim się będę ścigać?
-Ty się
będziesz ścigać?- Wykrzyczała Eleanor. – Czy ty wiesz jakie to niebezpieczne.
Gdyby Lou się dowiedział, że ci pozwoliłam nie wybaczyłby mi tego nigdy. Nie
możesz.
-El
spokojnie. Ścigałam się już kiedyś. Dam
sobie radę. Jednak mam prośbę. Od razu po wyścigu muszę gdzieś jechać, więc do
domu odwiezie cię Jack.
-Nie mam
mowy. Jadę z tobą.
-Elka, nawet
mnie nie denerwuj. Nie wsiądziesz. Nie pozwalam Ci. To jest niebezpieczne.
-Przed
chwilą mówiłaś, że znasz się nad tym. Lena, proszę pozwól mi jechać z tobą.
-Nie.
Przykro mi, tak dla ciebie będzie lepiej. Jack pilnuj jej.
Wszystko
potem potoczyło się szybko. Start, wyścig, trzask i ciemność
Najdłuższy rozdział jaki kiedykolwiek napisałam. Mam nadzieję, że trochę wam rozjaśniłam historię El. Niestety nie mam teraz czasu, więc nie poprawiałam. Przepraszam za błędy i zapraszam do czytania i komentowania. Chciałabym też poruszyć kwestie Zayna. Jest mi cholernie przykro, że to zrobił, ale jeśli on jest teraz szczęśliwy to i ja będę. Są również plotki, które mówią o tym, że został wyrzucony. Jeśli tak się stało to Modest popełnił błąd. Wiem o przeprowadzanych akcjach na TT. Rozumiem jeśli kto bierze w nich udział, ja mimo tego, że go mam, nie robię tego. Ale jak Zayn wróci będę najszczęśliwszą osobą na świecie.
5 komentarzy=następny rozdział
Papapa <3 <3 <3
Boże... cudowny, zajebisty kocham go no i Ciebie ♡♡♡. Mam nadzieje ze nie skończysz bloga.Tak się cieszcze ze Lena powiedziała mu co czuje ♡♡♡♡♡ i jak mogłaś skończyć w takim momencie ://
OdpowiedzUsuńCudo!!! Oby tak dalej! Nie mogę doczekać się kolejnego rozdzilu!
OdpowiedzUsuńWspaniały *.*
OdpowiedzUsuńRób cz.2 tego bloga. //JULKA
OdpowiedzUsuń