piątek, 27 marca 2015

Rozdział 21



Muzyka do rozdziału Proszę was posłuchajcie tego. Zrozumiecie wtedy rozdział.

Przez następne dni byłam bardzo zajęta. Rano zajęcia, potem sesje, czasami próbne pokazy. Wstawałam o 5, a zasypiałam o 2. Nie było to dla mnie zbyt zdrowe, jednak takie jest moje życie. Nie miałam wyboru. Czułam się coraz gorzej, ale… No właśnie u mnie zawsze jest, ale. Nie miałam nawet czasu spotkać się z Karoliną. Z tego, co wiem, to pracuje tak jak Magda. Co do Louisa to nie rozmawiał z nim od pamiętnej sytuacji na parkingu. Było mi przykro, przywiązałam się do niego, i to bardzo. Chciałabym zadzwonić, ale on też by mógł wyjść z inicjatywą. Nie był taki święty. Czasami mam wielką ochotę zadzwonić, przeprosić, zrobić cokolwiek tylko po to by pogadać. Tęsknie, tęsknie za wspólnymi rozmowami, za nim. Trudno mi się do tego przyznać, ale jest dla mnie bardzo ważny.
Dojechałam do kawiarni, w której umówiłam się z Will’em. Tak jak mówiłam zdobyłam jego numer. Powiedział, że przyjdzie ze swoją siostrą. Oby tylko nie była zapaloną fanką One Direction. Jak na razie mam dość tego zespołu. Przez nich wszystko się zepsuło. Po co oni się interesowali moim życiem. Właściwie trzeba było odwiedzić nie tylko Karolinę, ale i Pezz. To potem teraz Will, i jego siostra. Weszłam do kawiarni, i pierwsze, co zobaczyłam to Victoria?! Co ona robiła w tej kawiarni, śmiejąc się z tym kretynem o imieniu Louis! To mnie omija szerokim łukiem, a spotyka się z tą szmatą. Zadzwoniła do mnie jeszcze tego samego dnia, ale byłam zbyt zła by jej zaproponować pracę. Usiadłam przy wolnym stoliku, ponieważ nigdzie nie widziałam Willa. Miałam idealny widok na kretyna. Śmiał się jak głupi, chciałabym powiedzieć, że wygląda okropnie, ale to byłoby kłamstwo. Cholera! Jak ja lubię patrzeć jak się uśmiecha i szczerzy. Mam idealny plan jak go zniszczyć. Kiedyś tam zdobyłam numer El, więc mogę wysłać zdjęcie jak się uśmiechają do siebie. No może nie uśmiechają się, ale to on trzyma tą swoją łapę na jej odkrytym kolanie, a ona swoje pazury na jego dłoni. Och, jakie to słodkie jak nawet nie widzą otaczającej ich rzeczywistość. Zrobiłam zdjęcie tej jakże słodkiej parze i wysłał jego dziewczynie, podpisałam by bardziej na niego uważała, bo nie jest taki święty. Pewnie teraz każdy sądzi, że jestem suką, bo niszczę kogoś związek, ale gdyby on się tak nie zachowywał to i ja bym nic nie zrobiłam. Teraz czas na przedstawienie. Trzeba sobie załatwić chłopaka.
Ja Kiedy będziesz?
Will Za 5 minut, a coś się stało?
Ja W pewnym sensie… Musisz udawać mojego chłopaka, wiem, że to trochę dziwne.
Will Mi to nawet na rękę :)
Ja Ok, więc ja przywitam cię cudownym pocałunkiem w usta (mam nadzieję, że dobrze całujesz) ty mnie obejmiesz. Ja do ciebie mówię, kochanie, a ty do mnie kotku.
Will Nawet nie wiesz jak ja się cieszę :)
Ja I usiądę ci na kolanach.
Will Jeszcze lepiej. A mogę wiedzieć, czemu chcesz tak zrobić?
Ja Dowiesz się w swoim czasie.
Gdy schowałam telefon do torebki, pojawił się „mój chłopak”
Podszedł do mnie, a ja się na niego rzuciłam. Pocałowałam go najlepiej jak mogłam, a on odwzajemnił pocałunek. Dobrze całuje, objął mnie w pasie, i uszczypnął w pośladek tak, że podskoczyłam, a swoje nagi owinęłam wokół jego bioder.
-Nic nie mówiłam o szczypaniu. – Szepnęłam mu do ucha, pomiędzy pocałunkami.
-Zobaczyłem Louisa z jakąś dziewczyną, więc pomyślałem, że o niego chodzi.
-Masz racje, dobrze całujesz. – Czułam jak się uśmiecha.
-Dziękuje, ty też nieźle.
-Jak chcecie się pieprzyć, to idźcie do łóżka, to nie jest odpowiednie miejsce.- Warknął mój cudowny przyjaciel.
-To potem, teraz Will, chce bym poznała jego siostrę. Ale widać, że ty się już staczasz na dno. Ciekawe jak El zareaguje, na to, ze spotykasz się z dziwką.
-Nie pozwalaj sobie! – Wysyczała.
-Nie zrobisz tego. Nie odważysz się.
-Już to zrobiłam. – Uśmiechnęłam się szyderczo.
-Jesteś suką Lena.
-A ty jesteś chujem. Masz zajebistą dziewczyną, a spotykasz się z takim plastikiem. Jak możesz?
-Co cię to obchodzi?
-Nie pozwolę, by żadna dziewczyna cierpiała, przez jakiegoś chłopaka.
-Co ja ci takiego zrobiłem?
-Jeszcze się pytasz, co zrobiłeś? Zachowałeś jak cham, który myśli, że może wszystko.
-Dałem ci kwiaty, chciałem przeprosić.
-Zrozum, że na mnie kwiaty nie działają.
-To co ja mam zrobić?
-Być sobą i przestać się tak zachowywać.
-Dobrze, ale nie bądź na mnie już zła.
-Zastanowię się.
-A tak na serio, to ty jesteś z nim?- Zapytał się smutny.
-To chyba oczywiście, że Lena jest moją dziewczyną.- Warknął Will
-Will, zamknij się. Ciebie się nie pytał, więc się nie odzywaj.
-Ale…
-Zamknij się do cholery jasnej! – Krzyknęłam.- Will nie jest moim chłopakiem, udawał, bo go o to poprosiłam jak tylko ciebie zobaczyłam z Victorią.
-To ty ją znasz? – Zapytał się zdziwiony.
-Dzięki mnie zwolnili ją.- Wyjaśniłem.
-Co takiego zrobiła?- Zaśmiał się
-Najpierw nie wiedziała kim jestem, a potem mnie obraziła.
-Oj, Leni, Leni. Co powiesz na mały spacer? Chyba musimy sobie coś wyjaśnić.
-Też mi się tak wydaje. – Odwróciłam się do niego i powiedziałam. – Miałam nadzieję, że jesteś fajny, ale chyba się pomyliłam. Jak zmądrzejesz to daj mi znać. -Wzięłam z krzesła torebkę i odwróciłam się do mojego przyjaciela. Stał już uśmiechnięty, widziałam jak Vic zła wychodzi z kawiarni.
-Idziemy? – Uśmiechnął się i przytaknął. Chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę drzwi.
-Musisz mi coś wyjaśnić.
-Ok- Opowiedział zdezorientowana.
Po około 15 minutach byliśmy w parku. Usiadł na jednej z ławek, a mnie pociągnął na swoje kolana.
-Ej, zejdą się wszyscy, i będą mówić, że zdradzasz Eleanor. Ja ją lubię.
- Mówi się trudno. El zrozumie, po za tym już nie jest tak jak wcześniej. Coś się psuje. Kocham ją cały sercem. Jest piękna, mądra, miła, ma piękny szczery uśmiech, moja rodzina ją uwielbia. Idealna. Jesteśmy ze sobą bardzo długo, a tak naprawdę to jeszcze nigdy nie doszło do poważnej kłótni. Wszyscy nam mówią, że jesteśmy do siebie bardzo podobni, że pasujemy do siebie. Wiem to, ale zastanawiam się czy szukam właśnie tego. Czy szukam kobiety idealnej, a ona taka jest. Nie chce jej skrzywdzić, ale czy warto być w związku, gdzie nie czujesz się dobrze? Pamiętam początki naszej znajomości. Było idealnie. Poznawaliśmy siebie, a teraz zwykła rutyna. Wiemy o sobie wszystko, oni nic nie zrobi tak jak ja nie chce i ja tak samo. Wyjeżdżając w trasy, jest to w pewien sposób odpoczynek, ale po pewnym czasie strasznie za nią tęsknie, więc wracając do niej czuje wielką ulgę, że zobaczę osobę, którą kocham całym sercem. Boję się.- Było mi go strasznie szkoda. On ją kocha, tylko się boi, że ona odejdzie.
-Ej Loui, spokojnie.  Nie skreślaj tych paru lat związku. Nie warto, może to tylko chwila słabości. Pomyślałeś, co się stanie jak zdasz sobie sprawę, ze ją kochasz, ale już jej nie będzie? Jak się wtedy będziesz czuł?
-Źle, jest dla mnie cholernie ważna. Chodź, wracajmy zaczyna padać. – Podniosłam głowę do góry i spojrzałam na niebo. Typowo angielska historia.
-Idziemy do mnie? Może jeszcze zaprosimy resztę? – Zaproponowałam.
-Ok, zadzwonię do chłopaków, a ty do dziewczyn. – Wyjął telefon i chciał coś zrobić, ale mu się nie udało.- Albo i nie zadzwonię.
-Co się stało? – Zapytałam zdziwiona.
-Telefon mi się rozładował.  – Odpowiedział smutny.
-Brawo geniuszu. Jak się wychodzi to się sprawdza.
-Sprawdziłem. To nie moja wina.
-Tak sobie tłumacz. Dobra, napiszę do wszystkich by przyszli do mnie. – Tym razem to ja wyjęłam telefon i pomyślnie z niego skorzystałam. Napisałam do wszystkich, których uważam za ciekawych, by przyjechali do mnie za godzinę. Poprosiłam również, by Liam zabrał Danielle jak może, a Karolina, Magdę.
-Chodź kretynie. Czas się zabawić. – Wskoczył mu na plecy, a on złapał mnie za kolana tak bym nie spadła.
-Nie za wygodnie Ci?- Spytał się z uśmiechem.
-Nie. Wio koniku.- Zaśmiałam się i pociągnęłam go za uszy.
-Ej to boli. – Powiedział z udawanym bólem.
-Powinieneś być bardziej męski. – Stwierdziłam.
-Jestem bardzo męski. Chcesz tak iść przez Londyn? Każdy nas zauważy.
-Pieprzyć ich. Pieprzyć ludzi. Pieprzyć wszystko. Jestem teraz szczęśliwa. Nikt i nic mi tego nie odbierze.

Pod moim domem byliśmy po jakieś godzinie. Wszyscy się na nas patrzyli i robili zdjęcia, ale w teraz mam ich gdzieś. Chce być szczęśliwa.
-Poczekaj Loui, sprawdzę tylko pocztę. – W skrzynce był tylko jeden list. Z Polski, od mojej babci. Dziwne. Nigdy do mnie nie pisała. Zawsze miała do mnie żal, że ją tak rzadko odwiedzałam. Nie powiedziała tego, ale ja to czułam. Wyjęłam go i udałam się w stronę drzwi wejściowych, razem z Louim. Torebkę położyłam na komodzie, a sama poszłam do kuchni po sok. W między czasie kazałam Louis’owi iść otworzyć drzwi, bo usłyszałam dźwięk dzwonka. Siadłam w salonie na kanapie i zaczęłam czytać. Słyszałam głosy przyjaciół, ale nie mogłam się oderwać od listu. Był od mojej mamy.

Kochana córeczko
Dostając ten list, wiedz, że już nigdy mnie nie zobaczysz. Przed śmiercią poprosiłam babcię by Ci go wysłała, gdy mnie nie będzie już na tym świecie. Chorowałam na raka. Tak bardzo bałam się Ci to powiedzieć. Nie miałam siły na walkę. Przed wylotem do Polski, prosiłam Justina by się tobą opiekował, jeśli mnie zabraknie. Nie bez powodu piszę ten list. Chciałabym Ci również powiedzieć, coś, co może sprawić, że mnie i całą rodzinę znienawidzisz. Rozumiem Cię doskonale. Kiedyś jak oglądałyśmy razem album ze zdjęciami, ty się mnie zapytałaś, czemu niema tam zdjęć z okresu mojej ciąży z tobą. Powiedziałam ci, że dlatego że przeżywałam z twoim ojcem trudne chwile i w tamtym momencie nie byliśmy razem, lecz to było kłamstwo. Byliśmy razem, ale… nie było żadnej ciąży. Tak, dobrze przeczytałaś. Nigdy nie byłam z tobą w ciąży. Jesteś... jesteś adoptowana. Zawsze chcieliśmy mieć jeszcze jedno dziecko, ale z niewiadomych przyczyn nie mogliśmy. Właśnie w tym momencie zdecydowaliśmy się na adopcje ciebie. Byłaś wtedy bardzo mała. Miałaś miesiąc. Nikt nie znał twoich rodziców. Nadaliśmy ci imię i traktowaliśmy jak własną córkę, bo zawszę nią będziesz. Kochamy cię ponad wszystko. Chcieliśmy Ci to wszystko powiedzieć, kiedy dorośniesz, ale gdy taty i Jen zabrakło bałam się ponownej straty.
Wybacz Mi.
Twoja na zawsze
 Kochająca mama.

Łzy same mi płynęły, nie mogłam ich kontrolować. Oszukała mnie. Wszyscy mnie oszukali. Pobiegłam do pokoju, w którym jest rzecz bardzo ważna teraz. Pianino. Nigdy nie spodziewałam się, że jeszcze kiedyś zagram. Nie zwracałam uwagi na ludzi, którzy coś do mnie mówili. Byłam teraz tylko ja. Otworzyłam drzwi. Stał tam w najbardziej oddalonym kącie. Kiedyś mama mi go kupiła z myślę, że jeszcze zobaczy jak gram. Nie udało jej się to. Przeze mnie. Moja upartość była silniejsza. Pierwsze dotknięcia. Pierwsze dźwięki. Teraz już wiem, jaką sprawiało mi to radość. Nie interesowali mnie przyjaciele, którzy zaraz za mną znaleźli się tu. Ja i muzyka. Kochałam ją. Była dla mnie tak ważna. Zostawiła mnie. Tak bardzo ją kochałam. Bałam się okazywać uczucia. Nigdy jej nie powiedziałam, że jest dla mnie cholernie ważna. Obiecałam im, że kiedyś zagram. Jestem nikim. Bezwartościową suką. Kimś, kto niszczy wszystko, co piękne. Kimś, kto nie potrafi docenić piękna. Kimś, kto nie dotrzymuje obietnic. Kimś, kto nie powinien żyć teraz.
-Leni..  – Zawahał się Louis. – Co się stało?
-Zostawiła mnie. Jak przybłędę.
-Nawet tak nie myśl. – Od razu powiedziała Karolina.
-Miała racje. Jestem nią. Moi rodzice mnie porzucili. Zostawili. To właśnie dzięki nim, jestem największą suką. Szmatą, która nie powinna żyć. – Nie zdawałam sobie sprawy, że krzyczę. To wszystko działo się tak szybko. Louis przytulił mnie i zaczął mówić słowa, których tak bardzo potrzebowałam, a nie wierzyłam w nie. Wszyscy inni dołączyli. Zaczęli mnie pocieszać. Nawet nie wiem kiedy wypowiedziałam te dwa słowa. Bałam się ich. Bałam się ponownego odrzucenia. –Kocham Cię.  – Wszyscy natychmiast się ode mnie odsunęli i popatrzeli zdziwieni.
-Co powiedziałaś?- Wydukał Loui.- Ty mnie kochasz?
-Tak. Dopiero teraz zrozumiałam, że jesteś dla mnie bardzo ważny i nie umiem żyć bez ciebie. Nie wystarcza mi przyjaźń. Nie oczekuję również od ciebie, że tak nagle mnie pokochasz. Nawet tego nie chce. Chce twojego szczęścia. Szczęśliwy będziesz tylko i wyłącznie z Eleanor.
-Ale…
-Chce zostać teraz samo. Wychodzę. Nie wiem kiedy wrócę. A może już nigdy mnie nie zobaczycie? Życie pisze rożne historie. Nie zawsze są one szczęśliwe ale za to ciekawe.
-Lena…
-Chyba do zobaczenia. – Wzięłam jeszcze ze swojego pokoju zeszyt i długopis. Zeszłam na dół po torebkę. Słyszałam jak inni mnie wołają, ale ja chce spokoju. Było już ciemno, więc nikt mnie nie widział. Byłam już pod kawiarnią, gdy zadzwonił mój telefon. Eleanor?
*Rozmowa telefoniczna*
-Hej, możemy się spotkać?- Zapytała.
-Hej, chyba tak. Chodzi o te zdjęcia?
-Po części. Wszystko Ci wytłumaczę jak się spotkamy. Gdzie jesteś?
-Pod kawiarnią Słodka przygoda.
-Będę tam za 10 minut poczekaj na mnie. 
*Koniec rozmowy*
 Nie zdążyłam nawet odpowiedziała, a ona już się rozłączyła. Wsiadłam do samochodu, bo było zimno. Zaczęłam przeglądać wszystkie moje zdjęcia. Miałam ich dużo. Tylko jedno. Ja i ona. Nie umiem nawet powiedzieć o niej, jako o mojej matce. Potem zdjęcia moje i Louisa. Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo jest dla mnie ważny. Nadal uważam, że szczęśliwy będzie tylko przy El. Nie przy mnie. W momencie, gdy telefon ponownie wrzuciłam telefon El weszła do samochodu.
-Hej. – Przywitałam się miło.
-Hej. Widziałam te zdjęcia.
-Przepraszam, że Ci je wysłałam. Byłam zła na niego. Teraz rozumiem jak bardzo on ciebie kocha. Wszystko mi dzisiaj powiedział. Nie będę ci wszystkiego mówiła, ale możesz być pewna, że on cie cholernie mocno kocha tylko się tego boi.
-Też go bardzo kocham. Dlatego chciałam się z tobą spotkać. Przez ten cały czas ja się boję. Boje się, że nadejdzie moment, w którym on ode mnie odejdzie. Znajdzie sobie jakąś modelką, która go pokocha i nie będzie chciał mnie. Ale jednocześnie czuje, że powinniśmy to skończyć. Nasz związek nie jest taki, jaki był kiedyś. Wszystko robimy automatycznie. Zwykła rutyna. Ja tego nie chcę. Chcę czegoś nowego. Chcę czegoś niebezpiecznego. Czegoś, czego jeszcze nie próbowałam. - Wyścigi.
-Mam pewien pomysł, ale nie wiem czy się zgodzisz. Coś niebezpiecznego. Coś, czego chyba jeszcze nigdy nie robiłaś.
-Co masz na myśli?- Zapytała zaciekawiona.
-Nielegalne wyścigi samochodowe. – Odpowiedziałam.
-Wiesz gdzie są?
-Brałam w nich udział, więc wiem. Jeden telefon i mogę wszystko zrobić.
-Zgadzam się.
-To świetnie, ale w takich strojach nie możemy jechać. Napisz do Louisa gdzie jest.
-Ok. –Wyjęła telefon i szybko wystukała wiadomość. Przez chwilę widziałam jej tapetę. Było to jej i Louisa zdjęcia jak się całują. Urocze.- Wszyscy się już rozjechali. Są w domu.
-To świetnie. Jedziemy do mnie, przebierzemy się i możemy ruszać.
-Zajebiście. W końcu coś nowego. – Uśmiechnęłam się na jej słowa. Pamiętam jak mój przyjaciel Jack zawsze się cieszył, gdy decydowałam się na kolejny wyścig. Kochałam to. Chwila, w której nie martwię się o nic. Spokój. Skupiasz się tylko i wyłącznie na jeździe, jeśli tego nie zrobisz możesz pożegnać się z życiem. Mimo tego, że nie raz miałam taką chęć to tego nie robiłam. Chciałam pokazać wszystkim, że świetnie sobie daję rade. Jak jest teraz? Nie mam siły na walkę. Wszystko się skończyło. Po co mam żyć? Udowodniłam już wszystkim, że jestem silną osobą.
Wysiadłyśmy z samochodu i skierowałyśmy się w stronę drzwi. Znalazłam zapasowe klucze, otworzyłam nimi dom. Pokierowałam El w stronę garderoby, a sama skierowałam się do pokoju muzycznego. Tak go nazywała moja mama. Nie wiem po co. Wydaje mi się, że jest to moment, w którym chce kolejny raz zagrać na pianie. Obiecałam to JEJ. Nie udało mi się dotrzymać obietnicy, ale mam nadzieję, że słyszy mnie. Pianino. Nie spodziewałam się, że po tak długim czasie nadal wszystko pamiętam. Tym razem zagrałam inną melodię. Melodię, którą kochałam kiedyś. Ostatni raz było to w dzień ich śmierci. W dzień, który wszystko zmienił. Przestałam grać. Znienawidziłam muzykę. Po tym jak przeprowadziłam się zaczęłam chodzić do szkoły tanecznej.  Chciałam pokochać coś nowego, dzięki czemu zapomnę o muzyce. Przez jakiś czas udawało mi się to, ale wszystko wróciło, gdy kolejny raz zostałam skrzywdzona. Kochałam go, a on mnie wykorzystał. Wierzyłam mu, że on też mnie kocha. Tak bardzo mnie zranił. Właśnie w tamtym momencie zaczęłam się zmieniać. Na gorsze. Mimo tego, że byłam młoda. Pierwszy rok. To wtedy przechodziłam załamanie nerwowe. Nikt o tym nie wiedział. Dusiłam to w sobie, bo nie chciałam zawieść innych. Potem znalazłam ukojenie w wyścigach i wszystkim, co nie legalne. Siedziałam w tym ponad rok. Zrezygnowałam, ale nadal byłam wredną suką. Taka już zostałam. Może i bym się zmieniała, ale nikt mnie nie akceptował. Nie chciałam z tym walczyć. I tak właśnie nadszedł ten moment. Moment, w którym chce zniknąć. Wyjęłam z torby zeszyt, długopis i zaczęłam pisać. Chciałam wszystkich przeprosić i prosić o wybaczenie. Tylko to potrafię. Gdy skończyłam pisać, pobiegłam do swojego pokoju i tam zostawiłam list. El była gotowa, więc musiała na mnie poczekać. Zmieniłam ciuchy i byłam gotowa. Makijaż miałam mocny, ponieważ zostało zmuszona do noszenia właśnie takiego. Ponownie wsiadłyśmy do samochodu i skierowałyśmy się na miejsce, gdzie zawsze odbywały się wyścigi. W między czasie napisałam jeszcze wiadomości do mojego znajomego, by załatwił mi pewną sprawę. Na miejscu byłyśmy szybko, ponieważ na drogach jest o tej godzinie pusto. Ludzie zauważając kolejny samochód przepuścili mnie. Zaparkowałam z samochód i zatrzymałam El przed wejściem.
-Jeśli chcesz to możesz się wycofać. Tutaj każdy może coś ci zrobić. To, że jesteś z Lou nic ci nie da.
-Wiem. I właśnie o to mi chodzi. Nie chce być oceniany przez to, że z nim jestem. – Przytaknęłam i wysiadłam. Wzrok wszystkich skupił się na mnie i El. Nie dziwię się, jesteśmy rozpoznawalne.  Rozejrzałam się, by znaleźć mojego dawnego znajomego. Jest. Zdziwił się na mój widok, ale po chwili można było zauważyć uśmiech. Bez zastanowienia pobiegłam na niego i się rzuciłam. On mnie mocno przytulił. A ja? Byłam bezradna. Potrzebowałam tego.
-Nie powinnaś tu przyjeżdżać.
-Kiedyś się cieszyłeś na mój widok.
-Kiedyś to ty nie byłaś najsławniejszą modelką, i nie zadawałaś się z samym One Direction. Myślisz, że nie pamiętam jak ich wyzywałaś? Szczególnie Louisa. Teraz jesteś w bardzo zażyłych stosunkach z nim. Co się stało?
-Jakoś tak wyszło. Po za tym on ma dziewczynę, która tu jest. Potem ci ją przedstawię, ale najpierw chce wiedzieć czy Luke wszystko załatwił.
-Tak. Nie wiem, czemu to robisz, ale we wszystkim będę cię popierać.
-Dziękuje Jack. Chodź, bo zaraz Lily dopadnie biedną El. A ja ją na serio polubiłam.
Podeszłam do El, przy której niestety stała już Lily. Boże jak ja jej nienawidzę. Ona jest jeszcze większą suką niż Sus. Grrr
Widać było po El, że jest już zła. Nie dziwię się.
-Lil odpieprz się od El i spieprzaj. Nikt Cię tu nie chce.
-Nie wierzę. Pojawiła się nasza modeleczka. Nie powinnaś tu być. To nie jest miejsce dla takich panienek jak ty.
-Jeśli myślisz, że twoje zdanie mnie obchodzi to się mylisz. Będę tam gdzie mi się podoba.
-Jak chcesz, ale powiedzcie mi jedno. Jak to jest zadawać się z grupą pedałów?
-Zapamiętaj to sobie suko na zawsze, bo nie zamierzam tego ci przypominać. Nie masz prawa tak mówić na temat moich przyjaciół. Oni są cudowni. I żaden z nich nie jest gejem. A teraz spieprzaj.
-Jak sobie uważasz. Ja i tak wiem swoje. Banda…
-Powiedziałam kurwa spieprzaj, bo nie ręczę za siebie. Nie zmieniłam się aż tak jak ci się wydaje. – Byłam zła? Nie, to mało powiedziane. Ja byłam wkurwiona.
-Lenka spokojnie. – Powiedział cicho Jack.
-Nie Jack, nikt nie ma prawa ich obrażać. Może i kiedyś ich nienawidziłam, ale teraz wiem, jaki błąd popełniłam. Po za tym nie chce o tym gadać. Powiedz mi tylko jedno. Z kim się będę ścigać?
-Ty się będziesz ścigać?- Wykrzyczała Eleanor. – Czy ty wiesz jakie to niebezpieczne. Gdyby Lou się dowiedział, że ci pozwoliłam nie wybaczyłby mi tego nigdy. Nie możesz.
-El spokojnie.  Ścigałam się już kiedyś. Dam sobie radę. Jednak mam prośbę. Od razu po wyścigu muszę gdzieś jechać, więc do domu odwiezie cię Jack.
-Nie mam mowy. Jadę z tobą.
-Elka, nawet mnie nie denerwuj. Nie wsiądziesz. Nie pozwalam Ci. To jest niebezpieczne.
-Przed chwilą mówiłaś, że znasz się nad tym. Lena, proszę pozwól mi jechać z tobą.
-Nie. Przykro mi, tak dla ciebie będzie lepiej. Jack pilnuj jej. 

Wszystko potem potoczyło się szybko. Start, wyścig, trzask i ciemność

Najdłuższy rozdział jaki kiedykolwiek napisałam.  Mam nadzieję, że trochę wam rozjaśniłam historię El. Niestety nie mam teraz czasu, więc nie poprawiałam. Przepraszam za błędy i zapraszam do czytania i komentowania. Chciałabym też poruszyć kwestie Zayna. Jest mi cholernie przykro, że to zrobił, ale jeśli on jest teraz szczęśliwy to i ja będę. Są również plotki, które mówią o tym, że został wyrzucony. Jeśli tak się stało to Modest popełnił błąd. Wiem o przeprowadzanych akcjach na TT. Rozumiem jeśli kto bierze w nich udział, ja mimo tego, że go mam, nie robię tego. Ale jak Zayn wróci będę najszczęśliwszą osobą na świecie.
5 komentarzy=następny rozdział
Papapa <3 <3 <3

4 komentarze:

  1. Boże... cudowny, zajebisty kocham go no i Ciebie ♡♡♡. Mam nadzieje ze nie skończysz bloga.Tak się cieszcze ze Lena powiedziała mu co czuje ♡♡♡♡♡ i jak mogłaś skończyć w takim momencie ://

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo!!! Oby tak dalej! Nie mogę doczekać się kolejnego rozdzilu!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Rób cz.2 tego bloga. //JULKA

    OdpowiedzUsuń