piątek, 10 października 2014

Rozdział 6



Ten rozdział dedykowany jest Julii Chibowskiej,  ponieważ wczoraj miała urodziny.  Wszystkiego najlepszego siostro ♥♥♥

Oczami Leny

Kolejny dzień, kolejne wyzwiska, kolejni ludzie, którzy mnie nie tolerują. Takiee jest moje życie.  Czasami dodatkami są wyjścia z przyjaciółmi, sesje lub uczelnia. Jednak nie przerwanie od 3 lat są codzienne wyzwiska. Nawet nie wiem czemu ludzie mnie tak nienawidzą. Za co? Modelek jest dużo, ale to właśnie ja jestem gnębiona. Czasami mam chwilę zwątpienia i chce odejść, ale nie z modelingu. Chcę odejść z tego świata. Po co żyć w świecie, w którym jesteś uważana za nikogo ważnego. Kiedyś nawet próbowałam, lecz zawsze mój brat mnie ratował. Nigdy jednak mu nie powiedziałam co mnie do tego zmusiło. Tak było dla niego lepiej- żyć z nieświadomością, dlaczego jego siostra ma dość tego świata. Teraz to się zmieniło. Chcę wygrać i pokazać, że jestem silna i wartościowa. Mam chwile zwątpienia, ale wtedy w moim życiu pojawiają się osoby, które mnie cenią, które mnie tolerują. Prościej mówiąc pojawiają się moi przyjaciele. Nie jest ich jakaś wielka gromada, ale to mnie właśnie cieszy. Mam kilku prawdziwych przyjaciół, którzy są ze mną. Jedni od dzieciństwa, a jedni od początku mojej kariery. Niektórzy mogą myśleć, że ci drudzy są ze mną dla kasy, jednak po co im pieniądze jeśli są tak samo bogaci. Oni tak samo jak ja poczuli chwilę zwątpienia i krytykę ludzi. Może i nie są idealni dla innych, ale dla mnie są cudowni. Dobrze się widzi tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla serca.* Są idealne słowa odzwierciedlające przyjaźń. Tak przynajmniej powinno być, ale czy tak jest? Nie zawsze. Niekiedy dla innych liczy się coś innego. Ja mam to szczęścia, że posiadam prawdziwych przyjaciół. Z jednym z nich idę się spotkać. Ta osoba też jest krytykowana. Wyzywana i poniżana, ale gra twardą. Na scenie pokazuję siebie jako osobę silną, jednak gdy tylko jest sama nie umie już taką być. Dopiero wtedy jej uczucia się pojawiają. Pokazuje, że ją też obchodzą fale krytyki. Dzisiaj właśnie mam się spotkać z taką osobą. Jestem pewna, że ją znacie, ale jako inną osobę.
Gdy tak sobie myślałam, przypomniałam sobie, że już jakiś tydzień nie było mnie na uczelni. Bardzo chciałabym się spotkać z Miley, lecz niestety trzeba w końcu się tam pokazać. Szybko znalazłam telefon i sprawdziłam godzinę czy czasem się nie spóźniła. Zajęcia zaczynam za godzinę więc bardzo mało czasu. Trzeba jeszcze poinformować May, że możemy się spotkać dopiero około 16 i można się szykować.
Miley na szczęście zrozumiała, że mogę się spotkać później więc uzgodniłyśmy, że spotkamy się od razu po moich zajęciach. Teraz trzeba się ogarnąć, bo jak zwykle wieczorem, albo raczej w nocy nie miałam siły. Szybko zrobiłam wszystkie poranne czynności. Trzeba jeszcze wybrać jakiś strój. Gdy tylko ubrania były gotowe, szybko zrobiłam makijaż. Śniadanie sobie odpuszczę, bo i tak zaraz jestem spóźniona. Złapałam kluczyki, zamknęłam dom i wsiadłam do samochodu. Z racji tego, że za 5 minut mam pierwsze zajęcia a droga zajmuje mi z 10 uważam, że jest to sytuacja, która potrzebuje radykalnych środków. Inaczej mówiąc szybka jazda i łamanie przepisów. Dawno tak nie robiłam, więc czemu nie. Zdecydowanie tego właśnie mi brakowało. Mało osób wie, że lubię taką jazdę, ale to lepiej dla mnie. Jak na razie media jeszcze o tym niewiedzą. Gdyby ktoś im o tym powiedział, albo sami by zobaczyli to mam przerąbane. Jednak teraz mniejsza o to. Właśnie dotarłam. Jak zwykle będzie gadanie. Jacy ludzie potrafią być wredni, czy nikt nie rozumie że ja nadal jestem tą samą normalną dziewczyną przed byciem modelką. Gdy byłam już przed budynkiem zaparkowałam samochód i prześledziłam kto jest i kto tym razem będzie mnie dręczył. Może Mark? Kevin? Susane? Monica? Claudia? Katina? Jade? Mario? Jack? Nie, no zastanawiam kto mnie próbuję zniszczyć. Wysiadłam, zamknęłam samochód i poszłam w stronę wejścia do tej męczarni. I na kogo się natknęłam na Susane. Dziwkę ponad dziwki, to ona sypia z kim popadnie a nie ja, ale to mnie muszą nazywać szmatą itp. No a jakby inaczej. Już myślałam, że przejdę spokojnie, ale ten plastik musiał mnie zaczepić.
-O panna dziwka pojawiła się w szkole. Co to się stało? – No ej. Może nie codziennie jestem, ale i tak często. Zawalam sesje by tu być, a ona mi wypomina. Szmata.
-Weź się Sus ode mnie odpieprz. Dobrze wiesz, że jestem tu tak często jak tylko pozwala mi praca. – I zaraz będzie jej stała gadka: O… to dziwka to już praca? – rutyna.
- O… to dziwka to już praca? – i co? Mam racje.
-Wymyśl coś nowego. To jest już nudne. A jedyna dziwkę którą tu widzę to jesteś ty.
-Hahaha. Ludzie słyszeliście to ja jestem dziwką. Chyba sobie kpisz Moore. – No chyba jednak ty sobie kpisz.
-Ej Sus, weź się odpierdol od Leny. Ma racje to ty jesteś dziwką nie ona. To ty puszczasz się z każdym.- no i się pojawił Will. Jak ja go nienawidzę. On mnie dręczy, ale latając za mną i prosząc bym się z nim umówiła. Przystojny to on jest, trzeba mu to przyznać, lecz ja się z nim nigdy nie umówię, niech on to zrozumie.
-Jakoś jak ci robiłam laskę to nie narzekałeś? A teraz to bronisz tej szmaty?- ciekawe rzeczy ona mówi, może się już ode mnie odczepi?
-O widzisz Will, bajeruj sobie to obok a nie mnie. Nie interesują mnie ludzi, którzy gadają o swoich uczuciach do mnie a potem zabawiają się z innymi.- mam nadzieję, że przynajmniej on da mi spokój. Jest jeszcze walka z innymi kretynami. Gdy byłam przy sali zaczepiła mnie Jade. Z tego co wiem wielka directionerka.
- O matko Lena, ty miałaś sesję zdjęciową z One Direction. Jak było? Jacy są? Jesteście przyjaciółmi?- ta jasne ja i przyjaciele z tymi kretynami
- Słuchaj Jade. Najpierw nazywasz mnie szmatą a teraz chcesz wiedzieć jacy są?! Zapamiętaj jedno. Mam ich gdzieś. Głęboko gdzieś, mało mnie interesują, więc się odwal. Cały zespół to jeden wielki syf.- teraz będę mnie z nimi kojarzyć no super. Szybko weszłam na salę i usiadłam jak najdalej. Dzisiaj mam z panem Joshem. On chyba najbardziej mnie nienawidzi, ciągle mi gada, że zawsze mnie niema, a dobrze wie czemu tak jest, a poza tym na jego wykładach jestem prawie zawsze. Gdy tak myślałam weszli pozostali i na końcu wykładowca.
-O pani Moore się zjawiła co to się stało, chyba mamy być zaszczyceni pani widokiem, w końcu taka gwiazdę jak ty nie zawsze można spotkać. – na Sali można było słychać śmiechy i różne komentarze. Można się przyzwyczaić.
-Niech się pan czuje zaszczycony moim widokiem, ale nie przyszłam dla pana i może być pan pewien że, niedostanie autografu ode mnie. Daje go tylko osobom na moim poziomie a pan no cóż? Zdecydowanie poniżej, ale trzeba tolerować takich ludzi. Niech się pan tak nie denerwuje, mogę ostatecznie załatwić autografy od takiego jednego zespołu, chyba jesteście na mniej więcej tym samym poziomie. Z tego co wiem to ten zespół się nazywa One Direction. Może pan ich zna? Taka piątka kretynów. – I co? Ze mną się nie pogrywa Od razu mina mu zrzedła.
-Moore, nie pozwalaj sobie. To ja tu jestem starszy i to mi się należy a nie tobie.
-No chyba pan sobie kpi. To pan ciągle gada, że mnie nigdy nie ma, a na pana wykładach jestem prawie zawsze, zawsze mam najlepsze oceny. Dobrze też pan wie, że tutaj nikt mnie nie szanuje. Każdy myśli że jestem zwykłą dziwką i szmatą. A może chcielibyście mnie w końcu poznać i dowiedzieć się jaka ja jestem, zamiast mnie wyzywać. To, że jestem modelką nie znaczy że taka jestem, jestem również zwykłą studentką, przyjaciółką, córką czy siostrą. Zrozumiecie to w końcu kurwa mać.
-Jak ty się zachowujesz? Masz w tej chwili wszystkich przeprosić.
-Za co? Za to, że powiedziałam prawdę? Może mam im jeszcze dziękować za to jak się zachowują?
Przepraszam ale zmarnowałam czas na pana wykładach. Dziękuje i do widzenia. Jestem tak uczynną i systematyczną studentką, więc na pozostałe wykłady poszłam. Jestem naprawdę z siebie dumna. Jednakże, trzeba też dodać fakt, że mnie tu nie było tydzień a trzeba teraz chodzić, bo za miesiąc jadę do Włoch. Oczywiście nie dla siebie, ale dla pracy. Mam tam parę wybiegów i sesji. Jest minimalna szansa, że będzie chwila odpoczynku, którą będzie można wykorzystać na zakupy. Imprezy mnie najmniej interesują, nie zamierzam znosić wyzywania w tak pięknym miejscu.
Po zajęciach od razu poszłam do samochodu i pojechałam się spotkać z Cyrus. Gdy byłam pod kawiarnią widziałam już tłumy fotografów. Oznaczało to jedno. Miley się już pojawiła. Ledwo co się przecisnęłam, gdyż nikt nie wiedział, że się z nią przyjaźnie. Teraz będą spekulacje. Czy to właśnie ja sprowadziłam Miley na złą drogę? Jak długo się przyjaźnicie? Jak się poznałyśmy? I tysiące podobnych pytań. Obie jesteśmy już na to przygotowane. Mówię to jakbyśmy mieli się ujawnić jako para. Oczywiście mówię, że jesteśmy tylko dobrymi koleżankami, przyjaciółkami coś takiego. W każdym razie mniejsza o to teraz czas spędzić miło czas. Weszłam do kawiarni. Nawet nie wiem jak się nazywa, ale to miejsce jest cudowne. Przypomina mi o domu mojej babci. Co roku tam zawsze tam było. Mieszkał tam pewien chłopak. Był starszy o 5 lat i ciągle mi dokuczał. Nazywał mnie królikiem, bo zawsze jadłam marchewki. Co ja poradzę, że je lubię. Jak byłam mała jadłam strasznie dużo. Od razu mówię, nie byłam pomarańczowa. Zawsze się go bałam. Z tego co mi Babcia mówiła nadal tam mieszka. Jak ja go dawno nie widziałam. Skończmy moje przemyślenia i skupmy się na mojej przyjaciółce, która macha do mnie, a ja stoję jak słup i się patrzę na ścianę. Podeszłam do stolika i usiadłam. Chciałam się z nią przywitać, ale jak zwykle musi mi przeszkodzić.
-Co ty się tak na tą ścianę patrzyłaś. – zapytała się mnie. – I Hej.
-Hej, patrzyłam się, bo przypomniał mi się klimat w domu mojej babci i taki jeden chłopak, który tam mieszka. Krety nazywał mnie marchewką. – mam nadzieje, że nigdy go nie spotkam.
-Jak na razie byłaś u swojej babci i go nie spotkałaś, więc jakieś szanse są. Ale popatrz na to z innej strony, może teraz jest mega przystojny. Skąd wiesz.
-Nie zmienia to faktu, że to jest kretyn. Nie wierzę w miłość. – to prawda. Dla mnie miłość nie istnieje. To uczucie, przez które cierpisz.
-Ty to jak zwykle jesteś na nie. – powiedziała i napiła się swojej ulubionej kawy. No właśnie kawa.
-Ty sobie myśl, jak cudowna jest miłość a ja skoczę po coś do picia i szarlotkę. Przez ciebie będę gruba. – ona tylko się zaśmiała. Chyba jednak trzeba przejść na dietę. Albo i nie. Zobaczę potem. Teraz jest ważne jedzenie. Do kasy stało troszkę duża kolejka, jednak ja sobie spokojnie poczekam na swoją kolej. Przede mną stanie z 10 min. No cóż, poczeka. Właśnie miałam wyciągać telefon by popisać z Pezz, gdy usłyszałam pewien głos. Głos którego nie chciałam znać. Do kogo należał do Harrego Stylesa.
-Jestem, aż tak cudowny, że trzeba chwili czasu by zastanowić się co powiedzieć. – I on myśli, że jest cudowny? Ktoś go okłamał.
-Styles, ty to się chyba nie nauczysz, że na mnie twoje cudowne sztuczki nie działają. – Jak tylko się odwróciłam, mina mu zrzedła.
-Lena, co ty tu robisz? – Czyżby zdziwiony?
-Wyobraź sobie, że stoję w kolejce po moją kawę.
-Nie spodziewałem się, że modelka twojego formatu kupuję kawę w tak mało znanym miejscu. Co się stało? – jak on mnie denerwuję. Jak ktoś jeszcze coś takiego powie to uwierzcie nie wytrzymam.
-Wyobraź sobie, że poza byciem modelką jestem zwykłą dziewczyną. Zrozum to ty i ten twój tępy zespół. –Marzę tylko by ta kolejka skończyła się jak najszybciej.
Jak miałam składać zamówienie, usłyszałam głos tego kretyna Louisa. Miałam genialny plan jak go skompromitować. Co prawda znowu będą pisać jaka ja jestem zła, ale muszę wykorzystać tą sytuacje.
-Przepraszam bardzo, coś chce pani zamówić. – spytała się mnie starsza pani. Było widać, że jest bardzo miła.
-Tak poproszę szarlotkę i cappuccino. – odpowiedziałam z miłym uśmiechem. Do takich ludzi warto się uśmiechać
-Oczywiście, zaraz pani podamy do stolika. – O nie, tym razem sobie sama poradzę.
-Nie dziękuje, poczekam.
-Dobrze. – po 3 minut wszystko było gotowe. Słyszałam jak Loczek gadał z tym kretynem. Szybko zabrałam swoje zamówienie i tak się odwróciłam by wylądowało na nim.
-Przepraszam cię bardzo Louis. Naprawdę ja nie chciałam. – Jaka ja jestem przekonująca.
-Daruj sobie Lena, wiem, że zrobiłaś to specjalnie by mnie upokorzyć.- Ma racje, ale zachowam to dla siebie.
-Jak możesz! Ja naprawdę tego nie chciałam. –No ja się zaraz nawet rozpłacze.
-Idź mi stąd. – Ależ oczywiście z przyjemnością.
-Ok. – szybko poszłam do Miley, która z całej sytuacji się śmiała.
-Ty to dziewczyna masz talent. Myślisz o karierze aktorki?
-Nie dzięki. – Te 2 kretyny usiedli dokładnie za Miley, więc ja mogłam patrzeć na Tomlinsona.
-Ty mi lepiej powiedz jak to się stało, że wylądowałaś u Perrie w samej bieliźnie?
-Graliśmy w butelkę i takie miałam wyzwanie. Ale powiem ci szczerze, że ten Louis to jest okropny. Jak ja zdejmowałam tą bieliznę to tak się na mnie patrzył. Ja się go bałam. – mówiąc to patrzyłam mu w oczy wiedziałam, że wszystko słyszy o go to denerwuję, ale właśnie o to mi chodziło.
-Oj Lencia, Lencia. Ty to masz problemy. Znalazłabyś sobie kogoś, zakochałabyś się i będzie dobrze.
-Miley, mówię ci tysięczny raz. Nie ma czegoś takiego jak miłość. To jest zbędne uczucie. Nigdy się nie zakocham.
Gadałyśmy tak jeszcze półtorej godziny, ja w tym czasie zamówiłam sobie to co wcześniej, lecz teraz zachowałam dla siebie. Oczywiści oni siedzieli cały czas. Lou się ciągle na mnie gapił, ale to tylko malutki szczegół.  
-Dobra Miley, ja już muszę lecieć. Musimy się jak najszybciej spotkać. – powiedziałam.
-Zdecydowanie tak. – mówiła uśmiechnięta.
Pożegnałam się z Miley i odjechałam do swojego domu. W domu byłam o 18. Stwierdziłam, że czas porządnie coś zjeść, więc zrobiłam sobie swoją ulubioną zapiekankę. Jedząc oglądałam jakieś denne programy telewizyjne. Na szczęście dziś nic nie było o mnie. Pewnie dopiero jutro pokarzę się o tym jak moje zamówienie „przypadkowo” wpadło na Louisa.
Jakoś wyjątkowo się, że pojawię się w telewizji o tym jaka to ja jestem zła. Około 21 zdecydowałam się na prysznic i cudowny sen. Już dawno nie chodziłam tak wcześnie spać. Takiego snu trochę mi się przyda. Jak tylko wszystko zrobiłam, udałam się do swojej sypialni. Wskoczyłam do łóżka i zasnęłam.

Oczami Louisa.

Wstałem około 11. Poszedłem do łazienki, szybko się ogarnęłam i zszedłem na dół na. W kuchni już siedział Harry i robił śniadania.
-Hej Hazz. –przywitałem się.
-O hej Lou. Mam do ciebie pytanie. – mówił z poważną miną. Nawet wiem jakie.
-No dobra dawaj. – zabrałem z lodówki wodę i usiadłem na krześle.
-O co chodzi z Leną? Tylko mi nie wciskaj kitu, że ty jej nienawidzisz, bo ja i tak nie wierzę w to.
-No dobra powiem ci. Ta dziewczyna strasznie mnie ciekawi. Chciałbym ją poznać tak dobrze, by mogła mi zaufać. Wczoraj gdy miałem chwilę czasu sprawdziłem ją trochę. Dowiedziałem się, że modelką jest od jakiś 3 lat, ale poważną karierę zaczęła rok później. Najbardziej mnie jednak przeraziło to co o niej mówią. Negatywnych komentarzy jest tysiące, a najlepsze jest to, że ona nigdy nic złego z nie zrobiła. A dodatek wczoraj zauważyłem, że strasznie zawzięcie chroni swoich przyjaciół. Jeszcze bardziej mi zaimponowała. Takich ludzi naprawdę jest bardzo mało. Wszystko jest cudownie, tylko ja się boję, że mogę coś do niej poczuć. I właśnie dla tego próbuję ją znienawidzić. O to cała historia.- wszystko mu powiedziałem. Ufałem mu. Wiem, że mnie zrozumie jak nikt inny.
-Łał. Myślałem, że się w niej zakochałeś. – powiedział zdziwiony Harry.
-Nie. Bez przesady. Tak to prawda ciekawi mnie, ale nie zakochałem się. Kocham El, mimo tego jak się zachowuję. – Chyba kocham. Sam nie wiem.
-Dobra koniec gadania o dziewczynach. Niedługo twoje siostrzyczki mają urodziny. Może jako dobry braciszek coś byś im dał? – Urodziny!! Na śmierć zapomniałem. Dobrze, że Hazz mi przypomniał.
-Oczywiście. Ja zawsze wiem, kiedy kto ma urodziny. –Prawie zawsze, ale pomińmy ten szczegół.- Dlatego idziesz ze mną po południu na zakupy coś im kupimy.
-I tak ci nie wierzę. Jak zwykle zapomniałeś. Jednak od czego jestem ja.
-Tak Hazzuś, jesteś jedyny w swoim rodzaju. – wstałem i się do niego przytuliłem.
Do godziny 14 wszyscy siedzieliśmy w domu i oglądaliśmy filmy, każdy jednak coś jeszcze robił. Niall jak zwykle coś jadł. Zayn i Liam gadali ze swoimi dziewczynami. Harry się do mnie przytulał, a ja myślałem o Lenie. Znowu. To się robi denerwujące.
-Dobra Hazz, ruszaj tyłek trzeba jechać. Obiecałeś, że mi pomożesz.
-Ja ci niczego nie obiecywałem, tylko przypominałem.
-Na jedno wychodzi. Ruszaj się.
-Gdzie idziecie? –spytał zaciekawiony Niall.
-Moje siostrzyczki mają niedługo urodziny. Ja jako cudowny braciszek coś im kupię. – Reszta na moje słowa się roześmiała.
-Ej. Mam focha na was. –powiedziałem oburzony. Zawsze się śmieją.
-Ty? Cudowny braciszek? Zawsze zapominasz o urodzinach.- odpowiedział Zayn.
-Czasami mi się zdarzy. – Ostatecznie zawsze.
-Zawsze. Dobra Lou, jak chcesz jechać to ruszaj się.
Po 10 minutach byłem gotowy by jechać. W centrum zaczepiło nas parę fanek, ale na szczęście szybko nie było ich, aż tak dużo. Kupienie prezentu zajęło nam do około 15.30. Gdy już mieliśmy wracać wpadłem na pomysł by jechać do tej kawiarni co zawsze. Strasznie ją lubię. Ma cudowny klimat. Harry się zgodził więc o 16 już byliśmy. Gdy tylko weszliśmy, zauważyliśmy, że kolejka jest dość duża. Ja postanowiłem usiąść a mój przyjaciel poszedł stać. Po chwili zdecydowałem się jeszcze na szarlotkę, która jest przepyszna. Podszedłem do Hazzy i mu powiedziałem co jeszcze ma zamówić. Gdy chciałem już wracać poczułem na swojej koszulce coś gorącego. Okazało się, że ktoś na mnie wylał kawę. Kim ta osoba się okazała? Cudowna modelka. Coś mi się wydaje, że znienawidzenie jej przyjdzie mi całkiem łatwo. Oczywiście broniła się, że to było niechcące. Nawet parę łez uroniła, ale ja i tak wiedziałem, że to było specjalnie. Poszedłem do łazienki, by jakoś tą plamę zetrzeć. Na szczęście się udało. Wróciłem do naszego stolika i doznałem szoku. Siedziałem dokładnie tak by ją widzieć. Słyszałem jak zaczęła opowiadać wczorajszy wieczór. Musiała wspomnieć, jaki to ja jestem okrutny. Na dodatek patrzyła mi się w oczy. Ja z Harry zaczęliśmy wspominać stare czasu. Po około 2 godzinach wyszliśmy. W domu Niall miała na nas focha, za to, że byliśmy sami i nic mu nie przywieźliśmy. Z chłopakami oglądaliśmy jakiś horror. Ja około 21 zdecydowałem się iść spać. Wszystko co potrzebne zrobiłem i wskoczyłem do łóżka. Problemów z zaśnięciem na szczęściem nie miałem. Obudziłem się około 1 i słyszałem jak reszta jeszcze ogląda. Byłem tak zmęczony, że natychmiast znowu szybko usnąłem.

Jak Wam się podoba?  Przepraszam za błędy, ale jest już późno i nie miałam czasu sprawdzić ;c Dziękuję bardzo za komentarze. Mega motywacja. Naprawdę.  ;) Dziękuję wszystkim.  Kocham Was♥♥♥ 


Przepraszam że wczoraj nie dodałam rozdziału. :'(((


4 komentarze:

  1. Dziękuję za źyczenia ❤❤❤❤❤❤���������� //Julky

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, czekam na nexta. Twoje ff jest oryginalne co bardzo sobie cenię :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zakochałam się w tym blogu czekam na nexta i zapraszam do mnie :* <3

    OdpowiedzUsuń